Do góry

Prognoza na luty 2024

Twórcy mitów i ich upadek

Świat zna wielu wybitnych badaczy mitów, jak J.R.R. Tolkien, Joseph Campbell, James Frazer, C.G. Jung, Franz Boas. W starożytności wybitni intelektualiści, jak Hezjod, Proklos, Herodoros postanowili je zebrać i zredagować, by został ich ślad dla potomności.

Ale o twórcach mitów właściwie nie wiemy nic – przynajmniej o autorach klasycznych mitów świata starożytnego. To byli zbiorowi autorzy, którzy tworzyli, rozwijali i rozbudowywali mity przez całe tysiąclecia. Z twórcami współczesnej mitologii radzimy sobie już nieźle. Wspomniany J.R.R. Tolkien, wybitny filolog i znawca literatury staroangielskiej stworzył fascynujący świat Śródziemia sportretowany w jego wielkich dziełach, jak choćby „Władca Pierścieni”. Joseph Cambell – wybitny humanista, intelektualista i badacz – twórca fantastycznych dzieł, jak „Bohater o tysiącu twarzy” zainspirował swojego przyjaciela George Lucasa do stworzenia współczesnego, wielkiego mitu w popkulturze, jakim są „Gwiezdne wojny”.

Twórcami swoich własnych współczesnych mitów byli Elvis Presley, James Dean, Marylin Monroe, Michael Jackson i wiele innych gwiazd, aktorów, bohaterów. Nic się od starożytności w zasadzie pod tym względem nie zmieniło.

Znaczenie i rola mitów została dobrze opisana w antropologii kulturowej.  Wg definicji literackiej mit (stgr. μῦθος, łac. mythus) to opowieść o bóstwach i istotach nadprzyrodzonych, przekazywana przez daną społeczność, zawierająca w sobie wyjaśnienie sensu świata i ludzi w ich doświadczeniach zbiorowych oraz indywidualnych lub wywodzące się z tradycji ustnej ponadczasowe, anonimowe opowiadanie o postaciach nadprzyrodzonych, które trwa w kulturze dzięki ciągłym transformacjom i reinterpretacjom dokonywanym przez pisarzy, przy zachowaniu jednocześnie swojego pierwotnego sensu.

Mity mają pewne niezwykłe cechy. Silnie oddziałują na naszą podświadomość i archetypy, co odkrył C.G. Jung. Są podstawą w zasadzie wszystkich systemów religijnych, więc niosą pewne etyczne, prawodawcze wskazówki. Nie da się ich zwalczyć, pokonać i wykorzenić, mimo zaciekłych prób i wysiłków twórców nowych ideologii, religii i systemów władzy. Mity z reguły działają na społeczeństwo spajająco, integrująco, terapeutycznie. Nierzadko stają się też źródłem bardzo złych rzeczy. Uzasadniają masowe zbrodnie, podboje, dyskryminację, rasizm, nacjonalizm.

Dlatego ich niezwykłą siłę i skuteczność już dawno temu odkryli różnej maści dyktatorzy, tyrani i autokraci. Odkrywają je po dziś dzień. Mitami uzasadniającymi swoją wielkość był okryty m.in.: Kim Ir Sen, Józef Stalin, Nicolae Ceausescu. To ezoteryczna mitologia starogermańska i aryjska popchnęła Hitlera do wojny i holocaustu. To wizja Trzeciego Rzymu stworzona przez mnicha Filoteusza z Pskowa głosząca, że pierwszy Rzym upadł na skutek herezji, drugi Rzym – Konstantynopol – na skutek zdrady prawdziwej wiary, trzecim Rzymem jest Moskwa, a czwartego już nie będzie, pcha Putina do podboju Ukrainy. Ten nędzny, żałosny, czwartorzędny służbista KGB otoczył się nimbem boskości, lecąc w chmurach z żurawiami, dosiadając konia z gołym torsem, płynąc przez Wołgę, jak inni mityczni bohaterowie, którzy też dokonywali nadludzkich czynów.

My też mamy swoich wybitnych krajowych mitotwórców, a w zasadzie jednego – Jarosława Kaczyńskiego, który pilnie obserwując swoich niedoścignionych mistrzów ze wschodnich satrapii postanowił stworzyć swoje mity. I trzeba mu przyznać – czyni to z niezwykłą skutecznością. Jednak, by mogła powstać nowa mitologia, muszą być spełnione pewne warunki. W normalnych, zwykłych czasach takie praktyki się niespecjalnie udają. Społeczeństwo musi się znaleźć w jakimś poważnym kryzysie – społecznym, politycznym lub ekonomicznym. W tymże społeczeństwie też muszą tkwić jakieś ciężkie traumy, skazy, problemy i dysfunkcje, gdyż wtedy mit łatwiej się może zakorzenić. Mit nie może być tworzony na całkowitym kłamstwie i absurdach – jeśli ma służyć do rządzenia i władzy. Musi mieć jakieś faktyczne źródła, realne przyczyny i zdarzenia.

Kaczyński do tej pory stworzył kilka niezwykle skutecznych mitów opartych na traumach, lękach i niepokojach Polaków. Pierwszym była wszechogarniająca agentura postkomuny i dawnych służb specjalnych, stąd szaleństwo lustracji i dekomunizacji z początku lat dziewięćdziesiątych do którego użył ponurych postaci, zwłaszcza cynicznego, mocno uwikłanego w agenturalne konszachty Antoniego Macierewicza.

Mit ten dotykał lęków Polaków przed narzuconą z zewnątrz despotyczną, złą władzą, jaką był radziecki komunizm. Współcześnie jest odgrzewany mit antyniemiecki, którym straszył za komuny Gomułka oraz mit targowiczan, który zadziałał pod koniec XVIII wieku przed zachodnim zepsuciem i bezbożnością, współcześnie polega to na straszeniu Unią Europejską, która nas pozbawi tożsamości i niepodległości.

Kolejny mit, a właściwie antymit, to obalenie innego mitu – Lecha Wałęsy, który na całym świecie jest podziwiany, jako przykład selfmademana, prostego człowieka z ludu, który obalił totalitarny ustrój, otrzymał pokojowego Nobla i został prezydentem państwa. Oczywiście, jak każdy mit, ten związany z Wałęsą jest też pewnego rodzaju emanacją zbiorowej wyobraźni, typowym mitem ludów wschodu z ludowych baśni o tym, jak wywodzący się z prostego ludu głupi Jasio dzięki swojemu sprytowi, odwadze i determinacji, ratując kraj przed zagładą, zdobywa rękę księżniczki i dostaje od króla pół królestwa. Kaczyński zaciekle walczył z Wałęsą, ale Wałęsa batalię tę wygrał bezapelacyjnie.

Kluczowym, crème de la crème, mitem Kaczyńskiego, czymś, co nadało mu niezwykłą, potwornie destrukcyjną moc, był mit smoleński, w którym Rosjanie we współpracy z kolejnym śmiertelnym wrogiem Kaczyńskiego – Donaldem Tuskiem – dokonali zamachu na wielkiego, odważnego bohatera, jakim był brat Jarosława – Lech Kaczyński. Był on wprawdzie dość słabym i przeciętnym prezydentem, ale po śmierci urósł – dzięki mitowi smoleńskiemu – do rangi wielkiego męża stanu bohatersko sprzeciwiającemu się totalitarnej Rosji.

To właśnie mit smoleński pozwolił Kaczyńskiemu odzyskać władzę w 2015 roku, skutecznie sterować emocjami Polaków, wzniecać zaciekłe spory i konflikty, też – jak podczas lustracji – dzięki psychopatycznemu Antoniemu Macierewiczowi. Jego zaciekły wróg – Donald Tusk – zlekceważył ten mit widząc w nim emanację szaleństwa, absurdu, głupoty. Błędnie. Mitów nie wolno oceniać od strony ich racjonalności, logiki, estetyki. Mity świata starożytnego wypełnione są scenami krwawych rzezi, tortur, gwałtów, sprzecznych, nielinearnych opowieści, niczym z sennych koszmarów Davida Lyncha.

Mit smoleński zniszczył minimalne fundamenty społeczeństwa obywatelskiego, wykopał głęboki, wypełniony toksycznymi wyziewami rów między Polakami. Był emanacją tego wszystkiego, co najgorsze w Jarosławie Kaczyńskim i jego chorej wizji świata. Mity – tak jak cywilizacje – mają swoje wzloty i upadki. Zwykle kończą na półkach akademickich bibliotek na wydziałach religioznawstwa, filozofii, antropologii kultury i literatury.

Mit smoleński się po prostu wyczerpał, zużył, częściowo skompromitował. Kulturoznawcy nazywają to demitologizacją. Czymś takim była początkowo zaciekle zwalczana teoria kulistości Ziemi, a najbardziej kopernikańska teoria heliocentryczna, które obaliły stary, wielowiekowy porządek rzeczy.

Kaczyński po przegranych wyborach widząc to, co się dzieje, że zaczyna się sypać jego system, wyborcy zaczynają popadać w defetyzm, partyjni działacze szykują się do rozliczeń i walki o schedę po Wodzu, a rządzący idą na ostro, postanowił wrócić do starych strategii. Przed PiSem trzy szalenie ważne wybory. Tegoroczne samorządowe i unijne oraz przyszłoroczne prezydenckie, których Kaczyński przegrać nie może, gdyż jego system się rozleci, niczym domek z kart.

Kaczyński wprawdzie nie wie o tym, że w horoskopie chrztu Polski ma teraz miejsce straszliwie mocna, groźna, destrukcyjna kwadratura Plutona do Słońca oraz osi MC-IC horoskopu chrztu, ale przeczuwa, że to idealny moment na tworzenie kolejnego mitu. Stąd rozdymane do absurdalnych rozmiarów histeryczne wrzaski dawnej pisowskiej nomenklatury, która jest odspawywana od przywilejów, pieniędzy, pozycji, prestiżu, medialnej kontroli, która przypomniała sobie o Konstytucji, niezależności prokuratury i sądownictwa strasząc obecnie rządzących, że zostaną rozliczeni po tym, jak obecna opozycja odzyska władzę.

O ile nie da się za bardzo zrobić mitu z sowicie opłacanych pisowskich medialnych propagandystów wywalonych z mediów publicznych, gorliwych, służalczych prokuratorów i sędziów nominowanych przez dawną władzę, to aresztowanie dwóch byłych, skazanych za poważne przestępstwa urzędnicze, wysokich urzędników dawnego reżymu – Kamińskiego i Wąsika – wydawało się dla Kaczyńskiego idealne. Stąd cały idiotyczny taniec wokół ułaskawienia obu skazańców przez będącego na pasku Kaczyńskiego prezydenta Andrzeja Dudy, marsze, protesty przed więzieniami, opowieści o torturach w więzieniu dwóch bohaterów walki z korupcją.

Donald Tusk pomny swego straszliwego błędu sprzed czternastu lat, gdy zlekceważył tworzenie się smoleńskiego mitu, tym razem rozumie, że nie może sobie pozwolić na lekceważenie tych zjawisk i tej gry, tym bardziej, że na styczniowym marszu „wolnych Polaków” dopisała frekwencja, bez względu na to, czy jej uczestnicy wybrali się na nią spontanicznie, pod przymusem lub pod wpływem silnej mobilizacji propisowskich mediów, propagandy i Kościoła.

Czy Kaczyńskiemu uda się stworzyć kolejny, wielki mit – bohaterów dzielnie walczących z korupcją, których chcą zniszczyć przekupne elity? Jest to wysoce wątpliwe. Z trzech głównych fundamentów tworzenia się mitu, żadna nie rezonuje. Nie ma w tej chwili aż tak silnego, dramatycznego podziału między Polakami, choć rów nadal nie jest zasypany. Po wyborach parlamentarnych, gdy napięcie spadło, ludzie potrzebują spokoju, również tzw. pisowski lud, który nie rwie się do protestów i walki, tym bardziej, że nowa władza nie zabrała emerytur, nie ma drastycznych podwyżek, a inflacja spada.

Nowa władza jeszcze nie miała szans narobić tylu błędów, by pojawił się społeczny sprzeciw. To właśnie było źródłem porażki marszów KODu i Wolnych Sądów w pierwszych dwóch latach rządów PiSu. Szybko wyczerpały się słowa, pojęcia, przymiotniki. Ludzie chcieli mieć spokój i korzystać z dóbr oferowanych przez nową władzę, więc protesty opozycji się wypaliły.

Drugi warunek powstawania mitu – trauma i społeczny kryzys. Przegrane wybory to żadna tragedia, ale coś absolutnie normalnego i oczywistego w demokracji. Pisowskiemu ludowi nie chce się dzielić włosa na czworo zastanawiając się, niczym prof. Piotrowski, co jest konstytucyjne, a co nie jest.

Trzeci warunek – mit musi mieć racjonalny rdzeń. Robienie bohaterów z mało sympatycznych postaci, ponurych szefów służb specjalnych, którzy zniszczyli życie dziesiątkom ludzi, brak realnych sukcesów w prowadzonych przez CBA sprawach wobec członków dawnego rządu (z lat 2008-2015), ich tryumfalne wyjście z więzienia po tym, jak byli „torturowani”, memotwórcze sceny z żonami, prezydentem Dudą, przytulanie się prezydenta z ułaskawionymi przestępcami – to wszystko się nie klei. Z katastrofy smoleńskiej nie można było sobie żartować, a jak ktoś to czynił, zyskiwał fatalną opinię, więc mit się mógł rozwijać niemalże bez ograniczeń. Z „bohaterów” więziennych tortur nabija się cały Internet, śmieją się kabareciarze, drwią komentatorzy. Czegoś takiego obronić się nie da.

Wygląda zatem na to, że nasz wybitny twórca mitów Jarosław Kaczyński, który saturnicznie trzyma się władzy tracąc siły fizyczne, intelektualne i psychiczne tym razem grubo przestrzelił. Jego los jest jednak przesądzony. Twardy tranzyt Saturna przez I dom sponiewierał go zdrowotnie i pozbawił władzy. Rozpoczynający się latem tego roku tranzyt Saturna przez urodzeniowy Księżyc, progresja Księżyca przez znak wygnania – Koziorożca – w styczniu 2025 wraz z opozycją do Urana (oprócz twardych aspektów w horoskopie Prawa i Sprawiedliwości) – zwiastują serię osobistych porażek we wszystkich trzech wyborach.

Kaczyński nie przypuszczał, że sam stanie się mitem, ale nie takim, jakby chciał. W wywiadzie z Teresą Torańską w 1994 roku przyznał, że marzy mu się, by zostać emerytowanym zbawcą narodu. Ten narcystyczny mit zamieni się jednak w karykaturę. Kaczyński nie odejdzie, jak mityczni bohaterowie, na niebiosa, stając się częścią gwiazdozbiorów. Będzie okupować półki bibliotek akademickich wydziału politologii i historii w dziale „dyktatorzy, autokraci i populiści”. Przyznajmy, że to mało porywający i poruszający serce i duszę mit.

Niebo w lutym

Słońce przebywa w znaku Wodnika, by 19.02 o godz. 05.12 wejść w znak Ryb. Z Koziorożca, przez Wodnika, do Ryb przewędruje Merkury. Wenus przejdzie z Koziorożca w Wodnika. Podobnie Mars, który 13.02 zmieni Koziorożca na Wodnika. Jowisz i Uran wędrują przez Byka, Saturn i Neptun przez Ryby, Pluton zaś przez Wodnika. Nów Księżyca będzie mieć miejsce 09.02 w znaku Wodnika, pełnia zaś 24.02 w znaku Panny.

Świat w lutym

Nie będzie to jakoś szczególnie przełomowy miesiąc, jeśli idzie o główne konfiguracje i układy. Głównym napięciowym momentem lutego będzie połowa miesiąca, gdy stary władca Skorpiona – Mars spotka się z jego nowym rządcą – Plutonem. Obie planety mają ze sobą pewne koligacje i powiązania. Pluton to tzw. „wyższa oktawa Marsa”. Obie planety łączy aspekt agresji, przemocy, waleczności, wojownicze skłonności i tendencje, ale na zupełnie innych poziomach.

Mars to wojownik w zbroi na polu bitwy, Pluton zaś to ninja, terrorysta, partyzant, członek służb specjalnych, operator broni masowego rażenia. Spotkanie obu planet przynosi gwałtowne zdarzenia, agresywne procesy, przemocowe mechanizmy i działania. Poprzednim razem Mars z Plutonem spotkali się na początku marca 2022, czyli tydzień po rosyjskiej agresji na Ukrainę, w momencie rozkręcania się wojennej machiny, eskalacji przemocy. To wtedy doszło do straszliwej rzezi cywilów w ukraińskiej Buczy, gdzie putinowskie żołdaki zamordowały ponad trzysta osób.

Jeszcze wcześniej Mars spotkał się z Plutonem w marcu 2020 roku, gdy zaczęła szaleć pandemia koronawirusa covid-19 zbierając ponure żniwo.

Nie ma wątpliwości, że połowa miesiąca zapowiadać będzie eskalację na froncie ukraińskim. Putin chce dostać prezent na marcowe wybory i nie jest wykluczone, że jakiś dostanie. Blokada pieniędzy dla Ukrainy zarówno ze strony trumpistów w amerykańskim Kongresie, jak też veto Orbana blokujące unijne środki, zaczyna przynosić efekty w postaci osłabienia zdolności bojowych Ukraińców.

Dodatkowo w horoskopie IV prezydentury Putina Jowisz tranzytuje Medium Coeli oraz Słońce, co sprawia, że Putin unosi się na wysokiej fali, ma mocne argumenty w ręku, zmierza ku przełamaniu ukraińskiej obrony nie licząc się z kosztami.

W tym samym czasie Ukraina słabnie. Przez Imum Coeli horoskopu Ukrainy od czerwca 2023 roku ma miejsce wybuchowy tranzyt Urana przez Imum Coeli, który stawia przed Ukraińcami wizję rozbioru Ukrainy, pogodzenia się ze stratami – 20% powierzchni kraju, setek tysięcy żołnierzy, cywilów, setek miliardów dolarów wojennych kosztów i zniszczeń. Doszła do tego trwająca również przez cały rok 2023 tranzytująca opozycja Saturna do zgrupowania planet na przełomie Lwa i Panny – Jowisza, Słońca, Merkurego i Wenus, a także tranzyt Saturna przez Słońce horoskopy rosyjskiej agresji.

I choć w lutym sytuacja w Ukrainie rzeczywiście będzie wyglądać dramatycznie, to być może właśnie ten miesiąc przyniesie przełom. Wiosną Uran przejdzie po raz trzeci i ostatni przez IC horoskopu Ukrainy, zacznie słabnąć opozycja Saturna do stellum planet, a w kwietniu przez poszarpany IC przez Urana wejdzie opiekuńczy i pomyślny Jowisz niosąc Ukrainie dużą dawkę nadziei.

Najważniejszą figurą lutego będzie tzw. trójkąt syntetyczny, którego utworzy pełnia Księżyca z 24.02, w Pannie, w opozycji ze Słońcem, Saturnem i Merkurym w Rybach. Do zgrupowania planet w Rybach w sekstylu znajdzie się Jowisz, co tworzy figurę składającą się z dwóch harmonijnych i jednego nieharmonijnego aspektu.

Figura ta – choć ma w sobie spory ładunek napięcia – może przynieść rozwiązanie pewnych napięć i globalnych problemów, przede wszystkim związanych z finansami, gospodarką i polityką. Być może lutowy trójkąt syntetyczny zapowiada odblokowanie środków dla Ukrainy i oddech nadziei dla umęczonej Ukrainy.

Wiosenne dożynki, czyli cztery gwoździe do trumny (kraj)

Wyborczy maraton nie zakończył się w październiku. Jeszcze nie ochłonęliśmy po jesiennej elekcji, jeszcze nie opadł kurz po powyborczych wstrząsach, zmianach, personalnych miotłach, by w tym politycznym wirze, wśród bitew między starą a nową władzą, rozkręcać się zaczęła kolejna wyborcza kampania – samorządowa.

Ma ona niezwykle istotne znaczenie w kontekście kontroli nad władzą w państwie. Nowy rząd chcąc dopełnić wyborczego zwycięstwa musi się zmierzyć z PiSem w samorządach, gdzie dzieli się pieniądze, rozdaje stanowiska, utrzymuje wpływy, sprawuje kontrolę nad prawdziwą polityką.

Dla Prawa i Sprawiedliwości to kwestia życia i śmierci. Obrona posiadania w samorządach pozwoli partii przetrwać trudne chwile na opozycji, umocnić się, ustabilizować, zabezpieczyć tyły, dać wsparcie pozbawionym pracy w urzędach centralnych członkom partii i ich rodzinom. Przegrana to cios, z którego Prawo i Sprawiedliwość może się nie podnieść.

Wybory samorządowe będą mieć miejsce 07 kwietnia. Druga tura – dogrywka prezydencka – dwa tygodnie później. Z oczywistych powodów interesuje nas przede wszystkim horoskop pierwszej tury, jako zdecydowanie ważniejszej, niż dogrywka z 21.04.

Metoda analizy tego horoskopu odwołuje się do klasyki analizy horoskopu elekcyjnego z obszaru polityki, czyli czegoś, co czytelnicy doskonale pamiętają, gdy w maju 2023 roku podjąłem próbę analizy horoskopu październikowych wyborów parlamentarnych. Okaże się jednak, że klasyczne metody nie wystarczą i trzeba będzie spojrzeć na ten horoskop też w nieco innym świetle.

W książce Piotra Piotrowskiego „Reguły astrologii tradycyjnej” jest opisana metoda analizowania horoskopu wojny wybitnego siedemnastowiecznego angielskiego astrologa Nicholasa Culpepera.

Ogólny obraz horoskopu
Już pierwszy rzut oka ujawnia, że horoskop ten ma potężną górną połowę przy praktycznie pustej dolnej. Słońce jest w Baranie, w XII domu, w słabej koniunkcji z Merkurym. W Baranie obecna jest również Wenus oraz północny węzeł księżycowy. Silne jest również stellum w Rybach, w XI domu, które tworzą Neptun, Księżyc, Saturn i Mars. Ascendent znajduje się w Byku. Wierzchołek I domu jest obsadzony koniunkcją Jowisza i Urana. Medium Coeli znajduje się w Koziorożcu. W domu X widać również Plutona. Ważniejszymi aspektami tegoż horoskopu są koniunkcje Księżyca z Wenus i Neptunem, Wenus z Neptunem, Marsa z Saturnem, Jowisza z Uranem, kwadratury Słońca i Merkurego z Medium Coeli oraz trygony Jowisza i Urana z MC.

O ile w wyborach parlamentarnych łatwiej jest zdefiniować władzę (rządzących) i opozycję, o tyle w wyborach samorządowych jest to mniej oczywiste, bardziej płynne i względne. W wyborach samorządowych brać będą udział niezależne, niepartyjne komitety, lokalne organizacje i stowarzyszenia, których identyfikacja wymyka się dychotomii władza-opozycja.

Jednak ze względu na silną polityczność tych wyborów oczywiście dojdzie do wielkiej batalii między tym, co rozumiemy jako władza (koalicja 15 października – zwycięzcy jesiennych wyborów parlamentarnych) oraz opozycja (Zjednoczona Prawica, a tak naprawdę Prawo i Sprawiedliwość), w czym przekonuje nas właśnie silna górna połówka horoskopu, co sugeruje, że nie będą to typowe wybory wypełnione lokalnymi sprawami i problemami. To będzie II tura wyborów parlamentarnych, w których trwa bój na śmierć i życie.

W metodzie Culpepera władzę umieszczamy na ascendencie. Po drugiej stronie – na descendencie jest opozycja.

Po lewej stronie (władza) na ascendencie znajduje się Byk. Władca Byka – Wenus – jest na wygnaniu, czyli w niekorzystnej pozycji, w Baranie. Po prawej – opozycja – znajduje się Skorpion. Jego dawny władca (Mars) jest w Rybach. To porównanie wypada na korzyść opozycji. Analiza pozycji nowego władcy – Plutona – nie ma sensu. Planety pokoleniowe wymykają się tradycyjnym, znanym z astrologii klasycznej, godnościom planetarnym.

Jednak takie ujęcie jest stanowczo niewystarczające. Musimy popatrzeć również szerzej na oba kąty horoskopu i ich władców. Pozornie silniejsza i lepsza pozycja władcy descendentu – Marsa – znacznie słabnie, gdy zauważymy, że Mars jest blokującej, mocno kryzysowej i twardej koniunkcji z maleficznym Saturnem. Sam znak – Ryby – nieszczególnie sprzyja Marsowi. Wodna, emocjonalna, chwiejna natura Ryb wraz z twardą koniunkcją Saturna dramatycznie pogarsza pozycję władcy descendentu (opozycja).

Pozornie kiepska pozycja władcy ascendentu (władza) – wygnanie w Baranie – jest łagodzona wpływem Neptuna w Rybach, czyli w znaku, w którym Wenus jest w wyniesieniu. Wenus wspierana jest również przyjazna koniunkcją z Księżycem.

I tu przechodzimy do kluczowego punktu tegoż horoskopu. O ile widać pewną słabość władcy ascendentu, to jego potężną, zniewalającą siłę kształtuje koniunkcja dwóch planet – Jowisza i Urana. Obecność dobroczynnego Jowisza na ascendencie sprawia, że kąt ten ma wielkie wsparcie, nośność, skuteczność, sprawczość i efektywność.

Intrygująca jest pozycja Urana na ascendencie. W horoskopie człowieka symbolizowałby rewolucyjną, burzącą, wstrząsową moc. Jeśli połączymy zatem ekspansywnego, wspierającego Jowisza z widowiskową, wywracającą porządki energią Urana, można powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość nie tyle czeka porażka, ile straszliwa, porażająca, niszczącą klęska. Albo inaczej – pochód zmian przetoczy się przez pisowski system z siłą drogowego walca.

I choć Kaczyński nie spodziewa się wielkich sukcesów podczas kwietniowej elekcji, to jednak obraz klęski, jaka go czeka, będzie wstrząsem połączonym z niedowierzaniem i szokiem.

Wybory samorządowe będą drugim gwoździem do trumny Prawa i Sprawiedliwości oraz hegemonii Jarosława Kaczyńskiego (po pierwszej, sejmowej elekcji z 15.10). Trzecim gwoździem – klęską – która czeka PiS, będą wybory do Parlamentu Europejskiego, czwartym i ostatnim – przyszłoroczne wybory prezydenckie, co zakończy historię partii Prawo i Sprawiedliwość.

Gospodarka

Ukazały się fatalne dane ekonomiczne za rok 2023, który dla polskiej gospodarki był jednym z najsłabszych w skali blisko 25 lat. Miało to związek z dwuletnią wędrówką progresywnego Księżyca przez znak Koziorożca w horoskopie denominacji złotego z 1995 roku. Doszedł do tego tranzyt Urana przez Imum Coeli horoskopu reformy Grabskiego – wejścia złotego w obieg z 1924 roku oraz dyrekcyjna wędrówka Słońca przez Neptuna w tymże horoskopie.

W roku 2023 miały miejsce również inne trudne zdarzenia. Przez Medium Coeli horoskopu Warszawskiej Giełdy wędrował Saturn, Uran zaś przez Księżyc.

Luty przyniesie korekty ostatnich wzrostów – złotego oraz GPW. Opozycja progresywnego Księżyca do Saturna w horoskopie WIG, Księżyca do Urana w horoskopie WIG20, tranzyt Saturna przez IC horoskopu WIG30, a także marcowy tranzyt Saturna przez Księżyc horoskopu wejścia złotego w życie z 1924 roku, zapowiadają kilka tygodni zawirowań na rynkach finansowych.

Nie ma jednak mowy o dłuższym, bądź głębszym kryzysie. Napływające potężne strumienie euro do polskiej gospodarki mogą przynieść inny problem – gwałtowny wzrost notowań złotego, co przeciętnego Polaka oczywiście ucieszy, gdyż importowane produkty będą tanieć, łącznie z paliwem, urlopami za granicą.

Dla gospodarki szybki wzrost wartości rodzimej waluty, tak jak jej spadek, może być źródłem nielichych kłopotów – przede wszystkim uderza w eksport czyniąc go nieopłacalnym.

W dłuższej skali rok 2024 okaże się dla polskiej gospodarki niezwykle pomyślnym zapowiadając kilkuletnią hossę.