Moda na apokalipsę
W szeroko rozumianej ezoteryce i publicystyce z nią związanej od wielu lat trwa zażarta dyskusja na temat przemijającej Ery Ryb i nadchodzącej Ery Wodnika, zwłaszcza związana z ewentualną datą przełomu obu er. Pomijając jednak kwestię nadciągającej, a może już obecnej, Ery Wodnika, warto się skupić na przemijającej epoce – Erze Ryb.
Typowymi cechami Ryb jest ich rozdarcie, cierpienie, odwołanie do bezwarunkowej miłości, poświęcenia, odkupienia, zbawienia, a także samej postaci ofiary. Ryby są dwie – płyną w dwóch różnych kierunkach, jednak jest martwa, druga jest żywa i walczy z prądem rzeki. Ryby jedną nogą są w niebie, drugą w piekle, silnie doświadczają dualizmu dobra i zła. Cierpią, umierają, giną i jednocześnie rozpuszczają w szczęściu, w boskości i mistycznym połączeniu z Absolutem.
Religia, duchowość, wiara, miłość, cierpienie, odkupienie i poświęcenie są kluczem do zrozumienia tego archetypu, a zatem mesjanizm i sama apokalipsa są niemal wpisane w ich naturę. Początkiem Ery Ryb są narodziny Chrystusa, chrześcijaństwa i zarazem szeroko rozumianej zachodniej cywilizacji i kultury, której korzenie tkwią w niej mocno i głęboko.
Carl Gustaw Jung w swojej wybitnej pracy „Aion” dokonał głębokiej analizy postaci Chrystusa oraz połączonej z nią symboliki Ryb, co zaś wplatał w liczne odniesienia do astrologii, którą – jak wiemy – się pasjonował.
Chrystus był obiecanym Żydom mesjaszem, wybawicielem, odkupicielem. W tradycji judaistycznej Mesjasz-Pomazaniec wywodzący się z królewskiego rodu, zapowiedziany przez Jahwe, ma przynieść ostateczne rozwiązanie problemu zła, śmierci, grzechu, co nastąpi po tym, gdy nadejdzie jego królestwo, znacznie lepsze, niż ten upadły, zły, grzeszny doczesny świat. Ten nowy świat będzie idealny, pozbawiony ułomności i słabości świata doczesnego.
W judaizmie chasydzkim momentem zwrotnym, wydarzeniem, które rozpoczęło początek budowy epoki mesjańskiej, było zniszczenie Drugiej Świątyni po Pierwszej Wojnie Żydowskiej w roku 70 n.e. Chasydzi zinterpretowali zniszczenie Świątyni inaczej, niż to odebrała większość Żydów, dla których była to straszliwa tragedia. Chasydzi – radykalni wyznawcy mistycznego judaizmu – potraktowali zburzenie Świątyni jako zniszczenie tego, co stare, aby dać miejsce na zbudowanie nowej Świątyni Mesjasza. Data ta nas powinna zainteresować, gdyż jest bliska umownego początku Ery Ryb, jakim były narodziny Chrystusa.
W Starym Testamencie jest blisko sto odniesień do postaci Mesjasza, co w oczywisty sposób wpłynęło również na nowotestamentowe chrześcijaństwo, a potem też na islam. Na chrześcijaństwo mocno oddziałała Apokalipsa św. Jana, która wywodzi się z judaistycznych tekstów proroczych, jak Księgi Daniela i Izajasza. Janowa Apokalipsa w symbolicznych obrazach ujawniła wizję dni ostatnich, końca świata, Sądu Ostatecznego, paruzji, czyli ponownego nadejścia Chrystusa.
Mesjanizm, millenaryzm, wizja apokalipsy przeniknęła ze świata religii do kultury, do nieświadomości zbiorowej i stała się częścią naszego zachodniego myślenia, patrzenia na świat, procesy społeczne, historyczne, psychologiczne i duchowe – zachodniego myślenia, gdyż Wschód ma zupełnie innego rodzaju perspektywę patrzenia na historię i kosmogonię – kołową, spiralną, czym jest koło narodzin i śmierci, reinkarnacja, cykliczna śmierć i narodziny Wszechświata, dlatego na Dalekim Wschodzie myślenie apokaliptyczne jest niemal nieobecne.
Judaizm stworzył liniową historiozofię, w której świat został stworzony przez Boga w pewnym konkretnym momencie i w określonym momencie świat zostanie zniszczony, nastąpi jego kres i koniec obecny w wizji Sądu Ostatecznego. Ten czas jest już wyznaczony, ale nie jest znany człowiekowi, więc jest to polem spekulacji, badań, dociekań i proroctw.
Już pierwsi chrześcijanie niecierpliwie wypatrywali ponownego nadejścia Mesjasza, więc średniowiecze było wypełnione millenarystycznymi sektami, radykalnymi mistycznymi formacjami religijnymi, dla których ten obecny świat nie był zbyt wiele wart, gdyż to co ich pociągało, to wizja raju, ostatecznego upadku zła, grzechu i diabła, nie tylko w chrześcijaństwie, ale też w równolegle rozwijającym się konkurencyjnym gnostycyzmie.
I choć stricte religijne rozumienie czasów dni ostatecznych pozostaje przede wszystkim obiektem rozważań teologów i religioznawców, o tyle myślenie apokaliptyczne i millenaryzm mają się świetnie, nawet we współczesnych czasach, gdy religie tracą swoją przyciągającą moc, degradują się, kompromitują i schodzą w cień. Co więcej – nie trzeba w ogóle być człowiekiem religijnym, można być agnostykiem lub regularnym ateistą i wyznawcą autora „Boga urojonego” Richarda Dawkinsa, by być przesiąknięty apokaliptycznością i takowym myśleniem.
Człowiek Zachodu nie ma świadomości, jak silnie zakorzeniona jest w jego myśleniu apokaliptyczna wizja świata, jak głęboko się ona wżarła w zbiorową nieświadomość zachodniej kultury, która przecież ma chrześcijański korzeń.
To, co czynią wyznawcy różnych milenarystycznych sekt, pentakostalni chrześcijanie (zielonoświątkowcy), adwentyści dnia siódmego, badacze pisma (świadkowie Jehowy), co zaś czynili wyznawcy radykalnych milenarystycznych średniowiecznych sekt, to wypatrywanie znaków, które ludziom daje Bóg, oczywiście znaków nadchodzącego przesilenia, sądu ostatecznego, Armagedonu, końca świata. Przesiąknięta symboliką tychże znaków Janowa Apokalipsa jest najlepszym przykładem tego, jak obraz wygrywa nad słowem.
Wierzący w nadejście Mesjasza, w wielką przemianę, upadek starego świata i początek nowego mają specyficzny stosunek do obecnej rzeczywistości – stosunek niezwykle krytyczny, widząc w tym świecie mnóstwo zła, cierpienia, grzechu, błędów, widząc w nim aktywną obecność diabła. Nic więc dziwnego, że niezwykle mocno pragną, by ten stary świat upadł, by nadszedł nowy, lepszy, pozbawiony wad starego. Doskonale znamy to z popularnych wyobrażeń dotyczących średniowiecza, w których panicznie bano się diabła, pilnie obserwowano rożne znaki zapowiadające nadejście Chrystusa, ale i… Antychrysta.
Co to ma jednak wspólnego z astrologią i z czasami współczesnymi? Zasadniczo bardzo wiele. Gdy w roku 2011 Neptun wkroczył w znak Ryb, „coś” dziwnego zaczęło się dziać z ludźmi. Najpierw było szaleństwo związane z końcem kalendarza Majów, co miało zapowiadać koniec świata w roku 2012. Potem masowo zaczęły się rozkręcać kolejne lękowe wizje, teorie, ruchy i nurty. Strachów i demonów w ostatnich dziesięcioleciach nie brakowało.
Byli nimi uchodźcy płynący do Europy, ale też do USA. Przerażenie wywoływała groźba atomowej zagłady, zwłaszcza po ataku Rosji na Ukrainę. Innymi lękowymi demonami była kwestia wyczerpywania się paliw kopalnych, o czym mówił słynny raport Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, światowy głód związany z niewydolnością rolnictwa. Straszono przeludnieniem, lawinową eksplozją demograficzną. Z bardziej abstrakcyjnych i dziwnych lęków – strach przed inwazją kosmitów. Ostatnio zaś lęk przez sztuczną inteligencją, kontrolą umysłów, masową inwigilacją i innymi spiskowymi teoriami.
Na liście przebojów globalnych lęków jednak króluje tylko jeden temat, jakim jest globalne ocieplenie i nadciągające konsekwencje tegoż zjawiska. Nie zajmuję się w tym tekście samym zjawiskiem globalnego ocieplenia, jego przyczyn – antropogenicznych lub naturalnych, winy człowieka, cywilizacji, przemysłu itd. Interesuje mnie sam fenomen apokalipsy, w jej nowej, współczesnej wersji – klimatycznej.
Neptun w znaku Ryb jest w swoim władztwie, więc wszystko to, co z Rybami kojarzymy, jest spotęgowane do stopnia wcześniej nieznanego. I choć wcześniejsza wędrówka Neptuna przez znak Ryb kończyła epokę romantyzmu (1847-1861), a zarazem przyniosła odkrycie tej planety, to jednak romantyczne wizje, duchowe, religijne, ekstatyczne, mistyczne stany silnie się odcisnęły w literaturze i kulturze tamtych czasów, co doskonale widać również w polskim romantyzmie przesyconym millenaryzmem.
Ta lawinowa powódź lękowych emocji, język apokalipsy, poczucie, że „coś” się zaczyna złego dziać, że świat zmierza ku zagładzie, mocno się rozkręca od blisko dwunastu lat, na co dodatkowo wpłynęła pandemia covid-19 i wojna w Ukrainie. O ile lęk jest w oczywisty sposób eksploatowany w kulturze, sztuce i w polityce, gdyż jak mówią badacze neuronauki, lęk ma wielokrotnie silniejszy wpływ na naszą psychikę, niż pozytywne wiadomości, co wynika z ewolucyjnych mechanizmów instynktu przetrwania. Mówiąc najprościej – lęk pozwala nam unikać zagrożeń, których mnóstwo miało miejsce na dzikich sawannach. Zasada ta jest doskonale znana w mediach pod nazwą „good news – bad news” (dobra wiadomość to zła wiadomość).
Uważność na potencjalne zagrożenia, drapieżniki, groźnych intruzów jest więc wpisana z ludzką psychologię i mechanizmy neurofizjologiczne. Dla naszych przodków kluczem do przetrwania była też kwestia dostępu do pożywienia i wody. To zaś miało bezpośredni związek z klimatem, pogodą, żywiołami. Naturą klimatu jest jego ciągła niestałość, zmienność, fluktuacje, nieprzewidywalność.
A zatem ewolucyjnie jesteśmy szczególnie mocno wyczuleni na zmiany klimatu i pogody, gdyż jest to kwestia życia i śmierci. Janowa Apokalipsa jest wypełniona znakami, które „ukażą się na niebie” i często mają związek z kataklizmami, które nawiedzą ludzkość – przyrodniczymi katastrofami, chorobami, nieszczęściami, które spadną z nieba oraz bestiami, które to zło przyniosą.
Moglibyśmy powiedzieć – to wszystko literacki język, alegorie i symbole, religijna psychoza i średniowieczne przesądy. Nie mamy jednak świadomości, jak bardzo żywa, prawdziwa, poruszająca i silnie oddziaływująca na psychikę ludzi średniowiecza była to narracja. Mówiąc inaczej – ludzie nie bali się alegorii i symboli. Oni naprawdę bali się diabła, zła, Armagedonu, chorób, kataklizmów i śmierci, a o śmierć w tych czasach nie było trudno.
Biologiczne i społeczne mechanizmy psychologiczne jednak nie zmieniają się aż tak bardzo, więc człowiek Zachodu pod pewnym względem myśli i boi się podobnie, jak jego bezradny wobec żywiołów i zła przedstawiciel średniowiecza. Różnicą jest tylko to, że religijny paradygmat czasów minionych został zamieniony na paradygmat rozumu, nauki, wiedzy, autorytetów umysłowych, a obecnie jeszcze – mediów, kluczowych światowych przywódców, ludzi kultury i celebrytów.
Wystarczy chwilę przejrzeć duże, mainstreamowe media – telewizję, prasę, internetowe serwisy, z których od rana do nocy zalewają nas dramatyczne, katastroficzne newsy, artykuły, analizy, prognozy i badania na temat nadciągającego kataklizmu związanego ze zmianami klimatu, z globalnym ociepleniem. Samo zjawisko jest ściśle łączone z czymś, co nie ma z nim bezpośredniego związku, ale co jest nie mniej fatalne dla ludzkości, jak wycinka lasów, nasilająca się produkcja śmieci, eksterminacja i zanik gatunkowy zwierząt i roślin, zanik bioróżnorodności, niszczenie gleb przez środki owadobójcze i chwastobójcze, brak wody i wiele, wiele innych, które są obiektem troski organizacji ekologicznych.
Kluczem do wszystkich tych strasznych rzeczy jest cywilizacja, przemysł, kapitalizm, siła pieniądza, konsumpcjonizm, egoizm świata Zachodu, stare grzechy wobec tradycyjnych kultur i cywilizacji, kolonializm.
Rosnący w siłę ruch walki z globalnym ociepleniem tak naprawdę nie walczy z problemem o charakterze chemicznym, czyli z niesławnym CO2 – dwutlenkiem węgla – odpowiadającym za globalne ocieplenie i innymi gazami cieplarnianymi. Przerażeni zmianami klimatu wychodzący na demonstracje młodzi ludzie, przywiązujący się do wycinanych drzew, blokujących fabryki, rafinerie, kopalnie, siedziby wielkich firm, banków, a nawet rzucający zupą i farbami w galeriach sztuki na dzieła mistrzów malarstwa mają jeden cel – zakończyć trwanie tego złego, grzecznego starego świata.
Stąd – znana z gnostycyzmu – niechęć do rozmnażania się i płodzenia. Młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci, bo po co żyć im w tym złym świecie, patrzeć na nadciągający kataklizm. Stąd epidemia depresji młodych ludzi na Zachodzie – zwłaszcza po pandemii – którzy cierpią z powodu zła, jakie uczyniliśmy naturze.
Apokalipsa kazała wypatrywać znaków, a one są widoczne, codziennie media epatują nimi masowo – pożary, powodzie, huragany, susza, dziura ozonowa, rosnący poziom CO2, rekordy temperatury, zanik prądu zatokowego, naprzemienne zanikanie i pojawianie się El Niño i La Nina, topniejące lodowce. Ludzie bombardowani taką ilością strasznych wiadomości nie mogą na nie nie zareagować, zwłaszcza młodzi ludzie – wrażliwi, empatyczni, współczujący na tle bezwzględnych kapitalistów, bogatych przemysłowców.
Ekologiczni działacze, obrońcy klimatu wzywają do ograniczenia konsumpcji, produkcji i korzystania z samochodów, latania, turystyki, przemysłowej ekspansji, industrializacji. Wzywają – niczym przedstawiciele średniowiecznego millenaryzmu do pokuty, porzucenia doczesnych dóbr, powrotu do natury, która – wg Jean-Jacques Rousseau – jest jedynie dobra, a postęp i cywilizacja to zło, to średniowieczny diabeł.
To co staje się groźne, co jest częścią rozdartej, przesyconej romantyzmem, mistycyzmem i religijnym uniesieniem natury astrologicznych Ryb, jest fascynacja nadciągającą apokalipsą, ta wiara, że po upadku tego złego świata nadejdzie lepszy. Stary świat musi zginąć, przeminąć, a jeśli ten świat jest zły, to nie ma sensu za nim płakać, a nawet należy go szybko unicestwić. W końcu wszyscy zmierzamy do upragnionego raju. Media też dokładają swoja cegiełkę, gdyż mają świadomość, że nic tak nie przyciąga uwagi, jak dramatyczne, negatywne newsy, a tematy związane z klimatem – przede wszystkim.
Nie ma wątpliwości, że ruch związany z walką z globalnym ociepleniem będzie się radykalizował, tak jak radykalizują się wszelakie sekty i charyzmatyczne grupy religijne. Bo jeśli mamy walczyć ze złem, z tym upadłym światem, to wszystkie środki są dozwolone, nawet zamachy terrorystyczne i przemoc, bo w świecie religii nie jest to nic wyjątkowego. Czeka nas zatem u kresu Ery Ryb jej odejście z wielkim hukiem, wraz z jej przedstawicielami, wyznawcami, ofiarami, charyzmatycznymi liderami, ideologami, teologami i uczonymi w piśmie, jakimi stają się dziś specjaliści od klimatu, ale też z heretykami, którzy mają wątpliwości, którzy spłoną na symbolicznym, internetowym stosie.
Niebo w sierpniu
Słońce przebywa w znaku Lwa, by 23.08 o godz. 11.01 wejść w znak Panny. Wenus kontynuuje retrogradację w znaku Lwa. Merkury wędruje przez Pannę, by 23.08 wejść w ruch wsteczny. Mars znajduje się w Pannie i 27.08 wejdzie w znak Wagi. Jowisz i Uran wędrują przez znak Byka, przy czym ten ostatni 29.08 na pięć miesięcy wkracza w ruch wsteczny. Neptun retrograduje w Rybach. Pluton zaś w Koziorożcu. W sierpniu pełnia będzie mieć miejsce dwa razy – 01 i 31, w Wodniku i w Rybach. Nów zaś będzie mieć miejsce 16.08 w Lwie.
Warszawa w Tel Awiwie, Tel Awiw w Warszawie - świat w sierpniu
Trzy ważne i ciekawe figury zdominują sierpniowe układy planetarne. Pierwszą jest półkrzyż znaków stałych na pierwszej (bo będą dwie) pełni Księżyca, która będzie mieć miejsce 1 sierpnia. Utworzy go pas pełni w znakach Wodnik-Lew, który ustawi się w kwadraturze z Jowiszem w Byku. Półkrzyże i krzyże w znakach stałych mają zwykle działanie mocno konfrontacyjne, gdyż z natury znaki stałe są niechętne do kompromisów. Początek sierpnia będzie zatem bardzo trudny w różnych obszarach i sferach. Przyniesie dramatyczne nasilenie się politycznego napięcia, spory, spięcia, konflikty i wstrząsy, nie tylko w polityce, ale też na polu ekonomicznym i w pogodzie, gdyż zapowiada duże, niosące poważne konsekwencje, straty i liczne ofiary katastrof, w tym również komunikacyjnych lub przemysłowych.
Równolegle z półkrzyżem 1 sierpnia utworzy się tzw. trójkąt losu złożony luźnej opozycji Słońca z Saturnem, z kwinkunksa Słońca z Jowiszem oraz sekstyla Jowisza i Saturna. Trójkąt losu jest zatem figurą łączącą dwa aspekty nieharmonijne i jeden harmonijny. Ma zatem ta figura dynamiczną, ostrą formułę, mimo, że to trójkąt, który w astrologii niesie pozytywne skojarzenia.
Trójkąt losu wraz z półkrzyżem przyniosą mocne siłowanie się mocarstw, ostrą rywalizacje. Widzimy to doskonale w Afryce, gdzie rosyjskie służby doprowadziły do wojskowego puczu w Nigrze, gdzie są ważne dla Zachodu (zwł. Francji) złoża Uranu. Półkrzyż ten zapowiada szalenie burzliwy czas, co być może oznacza nawet dosłownie niespokój w naturze w pierwszych dniach sierpnia.
Czeka nas jednak jeszcze coś znacznie ważniejszego. W połowie miesiąca zacznie się formować rzadka, choć spotykana nieco częściej w ostatnich latach, pomyślna i szczęśliwa figura tzw. latawca. Utworzy ją koniunkcja Merkurego i Marsa w znaku Panny w opozycji do Neptuna w Rybach oraz w trygonie do Urana w Byku i Plutona w Koziorożcu.
Latawiec – pierwszy obiekt zbudowany przez człowieka, który samodzielnie lata – znany był już w starożytności. Symbolizuje szczęście, pomyślność, optymizm, dobre wieści. W ostatnich trzech latach pojawiał się dwukrotnie – we wrześniu 2020, w lutym i w marcu 2021 oraz w październiku 2022. Za każdym razem był to moment zapowiadający – jeśli nie zakończenie pandemii covid-19 – to co najmniej uśmierzenie jej destrukcyjnych tendencji.
Sierpniowy latawiec też ma istotne znaczenie dla świata, już nie w kwestii pandemii, gdyż ona jest już za nami. Latawiec (podobnie jak lipcowe trapezy – patrz prognoza na lipiec) będzie mieć wpływ na straszliwie groźną dla demokracji falę faszyzmu i populizmu, która zalewa zachodni świat.
Najgorsza wersja faszyzmu – putinowski raszyzm – sieje grozę, śmierć, zniszczenie, a teraz jeszcze zaczyna prowokacyjne działania na granicy polsko-białoruskiej przy pomocy wagnerowców.
Sytuacja na wojnie w Ukrainie nie jest wesoła, co zresztą nie może dziwić. W horoskopie Ukrainy mają miejsce niezwykle ciężkie konfiguracje. W czerwcu przez symbolizujący w horoskopie państwa poczucie bezpieczeństwa, stabilności, narodowej spójności Imum Coeli wędrówkę rozpoczął wybuchowy, wstrząsowy i rewolucyjny Uran. Jednocześnie tranzytujący Saturn od lutego rozpoczął serię opozycji do stellum Jowisza, Merkurego, Wenus i Słońca. Dodatkowo w horoskopie rosyjskiej agresji na Ukrainę z roku 2022 Saturn wkroczył na Słońce tegoż horoskopu.
To zatem, co grozi Ukrainie, to nawet nie tyle wyhamowanie ofensywy, wojenne straty i ofiary, ale rezerwa Zachodu (zwłaszcza USA) w kwestii dostarczenia ofensywnych broni (rakiet i samolotów) związana z lękiem przed rozpadem Rosji, może zmusić Ukrainę do upokarzających negocjacji pokojowych, które zamroziłyby konflikt i rosyjskie zdobycze na długie lata. Na szczęście w przyszłym roku, wiosną, przez IC horoskopu Ukrainy, gdy Uran będzie kończyć tam wędrówkę, przewędruje przez IC Jowisz, który zapowiada przełom w wojnie, niestety, dopiero w przyszłym roku…
Rosyjsko-białoruski tandem też nie ma się dobrze. Buńczuczne zagrywki, ściąganie wagnerowców na granicę z Polską kryją przerażenie prez. Łukaszenki, który panicznie boi się utraty władzy i buntu w Białorusi. W jego horoskopie Saturn tworzy opozycję do Saturna, zaś w horoskopie jego szóstej kadencji prezydenckiej Saturn wędruje przez IC, a w horoskopie samej Białorusi tenże Saturn również jest w opozycji do Słońca oraz na Księżycu horoskopu państwa.
W horoskopie czwartej kadencji Putina Uran wędruje przez Słońce, w horoskopie Rewolucji Październikowej Uran jest w opozycji do Słońca rewolucji, a w horoskopie ZSRR progresywne Słońce jest w opozycji z Saturnem. To dramatyczne, wstrząsowe, wybuchowe i kryzysowe aspekty, co znaczy, że sytuacja Rosji i Putina wygląda znacznie gorzej, niż podaje to rosyjska propaganda i pożyteczni idioci Kremla na Zachodzie ostrzegający przez potęgą Rosji, jej bronią jądrową, słabością Zachodu i porażką Ukrainy.
Złych wiadomości na świecie nie brakuje. Upadać zaczyna demokracja w Izraelu, gdzie ma miejsce niemalże identyczna sytuacja, jak w Polsce, na Węgrzech i w Turcji, gdzie władza zdominowana przez nacjonalistycznych i religijnych radykałów przejęła kontrolę nad najwyższymi organami sądowniczymi.
Kilka miesięcy temu, gdy izraelscy nacjonaliści zaczęli proces demontażu trójpodziału władz, Saturn znalazł się w opozycji do Marsa w horoskopie Izraela. Niestety Izrael czeka w kolejnych latach bardzo ciężki kryzys.
Istnieją dwa horoskopy niepodległości państwa Izrael. Oba są na 14.05.1948. Pierwszy na godzinę 16.00, gdy została ogłoszona deklaracja niepodległości. Drugi, gdy przywódca Izraela Ben Gurion skończył przemowę słowami „narodził się Izrael”, co miało miejsce o godzinie 16.32. W pierwszym horoskopie Imum Coeli horoskopu jest w 25 stopniu Koziorożca. W drugim – w 3 stopniu Wodnika.
Ma to o tyle znaczenie, że jest to obszar niedawnego i obecnego położenia tranzytującego Plutona. Ta niszczycielska, destrukcyjna i groźna w działaniu planeta przebywała w I wersji horoskopu Izraela w latach 2020-2021, gdy Izrael zaczął się staczać w odmęty nacjonalistycznego i religijnego szowinizmu, gdy do głosu zaczęły dochodzić skrajne, sfanatyzowane nurty religijne i narodowe, gdy zaczęły upadać rządy jeden po drugim, a wybory goniły kolejne wybory. W II wersji horoskopu Izraela Pluton będzie wędrować przez IC w latach 2024-2026.
Postacią, która ich wprowadziła na salony, wykorzystała do politycznych gier w celu utrzymania władzy stał się premier Beniamin Netanyahu uciekający przed oskarżeniami Sądu Najwyższego. W jego horoskopie przez odpowiedzialny za stabilizację i bezpieczeństwo Imum Coeli wędruje lękowy, chwiejny, niosący eskapizm, destabilizujący i „rozmiękczający” Neptun.
Dodatkowo tranzytujący Pluton znalazł się w kwadraturze do jego Słońca. Dokładnie taki sam aspekt miał premier Wielkiej Brytanii David Cameron, gdy ogłaszał referendum brexitowe. I choć nie chciał wyjścia Wielkiej Brytanio z UE, to swoją decyzją uruchomił ten destrukcyjny proces.
Coś podobnego czyni Netanyahu, który wprawdzie nie jest zamordystą i nacjonalistą, ale chętnie się wysługuje takimi ludźmi, by utrzymać władzę. Podobne złudzenia mieli niemieccy chrześcijańscy demokraci, którzy wprawdzie pogardzając NSDAP Adolfa Hitlera postanowili wykorzystać ich do gier, do walki z komunistami. Jak się to skończyło, każdy doskonale wie.
Tranzyt Plutona w obu wersjach horoskopu Izraela jest straszliwie groźny dla niepodległości, państwowości i liberalizmu w tej jedynej na Bliskim Wschodzie demokracji. Polityczny zamęt, protesty, strajki, wewnętrzny konflikt jest na rękę wrogom Izraela, więc to nie tylko problem natury politycznej. To kwestia przetrwania państwa Izrael, które tranzyt Plutona może co najmniej osłabić, ale nawet i zniszczyć, ewentualnie zamienić na nacjonalistyczną teokrację w stylu co najmniej tureckim, ale możliwe, że też irańskim. Oczywiście nie od razu, ale etapami, stopniowo, tak jak to znamy z innych przypadków upadających świeckich państw staczających się w stronę nacjonalizmu, religijnego szowinizmu i populizmu, co stało się w Turcji, w Afganistanie, w Czeczenii, Tunezji itd.
Być może jednak sierpniowy latawiec uratuje izraelską demokrację, a może też zadziała silna sugestia płynąca z Waszyngtonu, że Stany Zjednoczone nie dopuszczą do upadku demokracji i kluczowego dla światowego bezpieczeństwa sojusznika w tej części świata.
Prigożyn jedzie na polskie wybory (kraj)
Astrolodzy zajmujący się tematami politycznymi i społecznymi już od pewnego czasu zwracają uwagę na szalenie ważny tranzyt w horoskopie (horoskopach) chrztu Polski. W astrologicznym meanstreamie uznaje się jego trzy wersje – na 14, 15 i 16 kwietnia 966 roku. Różnice między nimi nie są wprawdzie duże, ale w ramach naszych rozważań mogą mieć istotne znaczenie. We wszystkich wersjach Polska ma ascendent w znaku Lwa (około 15 stopni). MC jest na przełomie Barana i Byka (0 st. Byka, 29 st. Barana i 28 st. Barana). Słońce odpowiednio – 29 st. Barana, 29,5 st. Barana i 1 st. Byka.
We wszystkich trzech wersjach mocno widoczna i aktywna jest tranzytująca kwadratura Plutona zarówno do MC, jak i do Słońca. W wersji na 14.04 są to lata 2022-2024, na 15.04 – lata 2021-2024, na 16.04 – lata 2023-2025. Jest to zatem zakres dat 2021-2025.
Tranzyty Plutona w horoskopie chrztu wplatają się w szalenie ważne daty z historii Polski. W latach 1982-1983 Pluton był na Imum Coeli. To czas mroków stanu wojennego, rozpadu wielkiej wspólnoty i masowego, dziesięciomilionowego ruchu społecznego, jakim była Solidarność, zabójstwa księdza Popiełuszki, pogrążania się PRL-u w ekonomiczną katastrofę.
W latach 1947-1948 Pluton wędrował przez ascendent chrztu. Zaskakujące jest to, że te daty są plutonicznie silniej widoczne, niż nawet czas samej wojny. Fenomen ten jednak został doskonale opisany w świetnej książce Andrzeja Ledera „Prześniona rewolucja”.
To właśnie wtedy rozpadła się struktura społeczna I i II Rzeczpospolitej, zniszczony został wielowiekowy system folwarków, szlacheckich przysiółków, posiadłości, poprzez reformę rolną i ogromne migracje ze wschodu na zachód, ze wsi do miast, utrata wschodnich rubieży Rzeczpospolitej i pozyskanie zachodnich poniemieckich tzw. „ziem odzyskanych”.
To także czas dużego awansu ludowego, upadku etosu szlacheckiego i powstanie współczesnej inteligencji. Oczywiście nakłada się to także na stalinowski terror, ale to miało miejsce niejako „przy okazji”.
Kwadratura Plutona do MC i Słońca chrztu – ale z drugiej, lewej strony – miała miejsce w latach 1938-1939, gdy na Rzeczpospolitą został wydany wyrok w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow wraz z wybuchem II Wojny Światowej.
Pluton (wraz z Uranem) przewędrował przez Słońce i MC chrztu w latach 1848-1851, czyli między Powstaniem Listopadowym, w trakcie Wiosny Ludów, i Powstaniem Styczniowym.
Pluton znalazł się w tym samym, co obecnie miejscu, w latach 1776-1779, czyli między II a III rozbiorem Polski, podczas heroicznych, dramatycznych i spóźnionych prób reform upadającej Rzeczpospolitej. Polska znalazła się między kleszczami rosnących w siłę zaborców i w pewnym sensie była już skazana na upadek.
Co przynosi i przyniesie jeszcze ten tranzyt? Analogie z poprzednimi wędrówkami Plutona są oczywiste. Polska po raz kolejny znalazła się w dramatycznym momencie dziejów. Po trzydziestu latach budowania niepodległości, obierania zachodniego, atlantyckiego kierunku, narodowi populiści z Prawa i Sprawiedliwości silnie penetrowani przez rosyjskie wpływy, tak jak miało to miejsce podczas poprzedniego tranzytu Plutona w tym miejscu, w XVIII wieku, znów nas kierują na wschód.
Znów stajemy się obiektem rosyjskich rozgrywek, prowokacji, wykorzystywania pożytecznych idiotów Kremla z ruchów narodowych, wśród katolickich fundamentalistów z Ordo Iuris, Opus Dei i innych mocno sterowanych przez nacjonalistów, wspieranych przez rosyjski wywiad antydemokratycznych, wrogich liberalizmowi organizacji religijnych.
Kolejny raz blisko wybuchają wojny, pojawiają się na granicach wojska, prowokatorzy, piąte kolumny. To już nie są prorosyjscy zwolennicy Konfederacji Targowickiej, która narodziła się zaraz po poprzednim tranzycie Plutona, której uczestnikami była niemal cała elita kościelna i episkopat. Teraz są to rosyjskie i białoruskie wojska, służby specjalne Łukaszenki przepychające na nasza granicę tzw. uchodźców, wagnerowcy Prigożyna, a w kraju – prorosyjscy nacjonaliści, faszyści, narodowcy, kibole, katolicki beton będący jeszcze niedawno mocno wspierani przez Kreml.
To groźny, niebezpieczny i bardzo trudny dla Polski okres. Cały czas istnieje groźba upadku demokracji, odpływu Polski z Unii Europejskiej w oczywistym dla każdego obserwatora kierunku rosyjskich wpływów. Rosyjskie służby specjalne i propaganda robią to, co robiły od stuleci. Przedstawiają Polskę, jako zaściankowy, zacietrzewiony, zapyziały, biedny kraj rządzony przez nadętych nacjonalistów, kabaretowych sarmatów, kraj z którym nikt nie musi się liczyć i traktować go poważnie.
Celem Kremla jest, by w Polsce rządzili właśnie tacy ludzie – oszołomy, katoliccy fundamentaliści, nacjonaliści, kłótliwi, skorumpowani idioci odwołujący się do zaściankowego, zapyziałego narodowo bogoojczyźnianego stereotypu, który – jak łatwo sobie wyobrazić – kompromituje Polskę w oczach Zachodu. Odrywając Polskę od Zachodu Rosja może rozgrywać swoje strategie w stylu rzymskiego „divide et impera” (dziel i rządź).
Rosji zatem zależy, by w Polsce rządził – pozornie – antyrosyjski Kaczyński et consortes, katoliccy nacjonaliści i faszyzujący narodowcy. Przed wyborami będą na pewno dokonywać różnych działań, które w Polsce wywoływać będą zamęt, niepokój, lęk i wojenną histerię jednocześnie wspierając reżym Kaczyńskiego. Należy się zatem liczyć z tym, że wagnerowcy (lub inne rosyjskie służby) na granicy polsko-białoruskiej będą robić wiele prowokacji, tak jak ta ostatnia z wtargnięciem białoruskich helikopterów na teren Polski.
Oczywiście nie ma mowy o żadnym ataku na Przesmyk Suwalski. Między bajki możemy włożyć rosyjskie strachy na lachy, że wagnerowcy dokonają hybrydowego, czy jakiegokolwiek ataku na ten kluczowy dla NATO obszar, gdyż wcześniej musieliby się tu dostać przez Litwę. Byłoby to niemal wywołaniem wojny z NATO, więc Putin na to nie pójdzie.
Nie są jednak wykluczone incydenty na granicy polsko-białoruskiej, ostrzały, detonacje, agresywne ataki tzw. uchodźców, a tak naprawdę przeszkolonych przez służby rosyjskie prowokatorów. Niestety, możliwe i realne są również zamachy terrorystyczne na terenie Polski, gdyż do podobnych dochodziło już w Czechach, w Bułgarii i w Rumunii, w składach amunicji i wojskowych przedsiębiorstwach.
Putin może zatem pomoc Kaczyńskiemu wygrać wybory detonując jakąś mały ładunek wybuchowy, wysyłając grupę agresywnych „uchodźców” na granicę, co zmusi Kaczyńskiego do wprowadzenia stanu wyjątkowego na wschodzie Polski i zawieszenia wyborów. Ale nawet bez wprowadzenia stanu wyjątkowego wojenna histeria wywołuje tzw. efekt flagi, czyli potrzebę skupienia się wokół władzy i rządu, a zarazem wzrost poparcia.
Czy to się uda? W innych okolicznościach w ciemno mógłbym zapowiadać trzecie zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości. Jednak sytuacja jest inna, niż podczas poprzednich tranzytów Plutona. Całkiem niedawno przez Słońce i MC horoskopu chrztu wędrował Jowisz i nadal jest on obecny w X domu tegoż horoskopu. Dodatkowo do gry wkroczył zawodnik wagi superciężkiej, jakim jest Donald Tusk. Nie tyle chodzi o niego samego, ile o sytuację w jego horoskopie, gdzie Jowisz niedawno wędrował mu przez Słońce, teraz zaś przez Wenus i Imum Coeli i będzie się tam kręcił aż do wiosny 2024.
Mimo to sytuacja opozycji nie wygląda wesoło. I choć nie znamy pełnych horoskopów III Drogi (Hołowni i PSL-u), to jednak opozycja Saturna do Słońca w horoskopie Hołowni oraz Saturn w opozycji do Marsa horoskopu PSL-u nie wróżą im sukcesu. Dużo się mówi nawet o rozpadzie tego sojuszu i wkroczeniu do gry Agrounii Michała Kołodziejczaka, który ma bardzo silny horoskop i na pewno odegra ważną rolę w polskiej polityce.
Nadal uważam, że wspólna lista opozycji jest cały czas w grze, mimo, że komentatorzy położyli na niej kreskę, ale sierpień niesie dużą dynamikę w polskich sprawach, więc wiele się zmieni do momentu ogłoszenia wyborów, a termin ich nadal nie jest pewny.
Ciekawym tematem jest wyborczy wynik i w ogóle przyszłość Konfederacji. Nie znamy dokładnej godziny rejestracji partii. Miało to miejsce 25 lipca 2019 roku, więc przyjąłem symboliczną godzinę rejestracji na południe. Skąd ostatnie sukcesy narodowców, wzrost ich notowań i spory ruch w sieci związany z ich aktywnością? W czerwcu Jowisz zaczął tranzyt przez Księżyc w znaku Byka w horoskopie Konfederacji i jeszcze tam wróci w okresie grudzień 2023-styczeń 2024, czyli w okresie formowania się przyszłego rządu (jeśli oczywiście odbędą się jesienią wybory). Konfederacja osiągnie zatem całkiem niezły wynik, sięgający 15 a może i więcej procent.
Konfederacja reprezentuje te nurty na prawicy, które zapewne wygrają nad pisowskim socjalnym populizmem. Konfederaci chowają skrajnych nacjonalistów, dążących do wyjścia z UE aktywistów, antysemitów, prorosyjskich lobbystów i katolickich integrystów, antykobiecych mizoginów zdając sobie sprawę, że z takim image nigdy nie osiągną dobrego wyniku.
Rządzący Konfederacją Sławomir Menzen stawia na libertarianów, wolnościowców, skrajnych wyznawców wolnego rynku, co ma przyciągnąć wolnorynkowych, prawicowych liberałów z Prawa i Sprawiedliwości, Platformy i innych ugrupowań osieroconych przez polityczny meainstream. Menzen doskonale wyczuł, że populizm Kaczyńskiego się wyczerpał, że to odchodzący i przemijający polityczny nurt. To zapewne nowy typ prawicy, który zdobywa w Polsce popularność. Porzuci on socjalny populizm Prawa i Sprawiedliwości, zacznie tonować swoje radykalnie katolickie i prorosyjskie poglądy, ale postawi na antyeuropejskie, antyukraińskie i antyuchodźcze poglądy walcząc jednocześnie z tzw. „lewactwem”.
Jaka jest przyszłość Konfederacji? Czy staną się dużą i ważną siłą polityczną? Na ten moment wygląda to, jakby szli na zdobycie trzeciego miejsca na podium, a potem – kto wie – może jako lidera prawicy.
Konfederację czeka jednak niezwykle ciężki kryzys. Umacniać się bowiem zaczyna drastyczna i destrukcyjna opozycja Plutona do Słońca, której kumulacja wypada na lata 2024-2025. Konfederacja jest bardzo młodą partią, jest zlepkiem niezwykle różnych, skłóconych, mających sprzeczne cele i założenia politycznych organizacji: monarchistów, wolnościowców, korwinistów z czasów UPR, nacjonalistów, libertarian, religijnych fundamentalistów, narodowców i zadymiarzy z ruchów kibolskich, młodych inceli.
Jest to młody, zbuntowany, antysystemowy elektorat, który lubi przerzucać swoją uwagę i poparcie na skrajne strony, od lewa do prawa, będąc „za” i „przeciw”. Taka luźna formuła zatem nie przetrwa, tym bardziej, że to nie jest jeszcze mocno osadzona w strukturach, samorządach i posadach partia. Opozycja Plutona do Słońca horoskopu rejestracji sprawi, że Konfederacja się rozleci tocząc boje i spory.
Musimy się jednak wstrzymać na analizą horoskopu wyborów, gdyż ich termin ma fundamentalne znaczenie dla ich wyników. Jeśli wybory odbędą się 15 lub 22 października, opozycja ma szansę je wygrać. Pamiętajmy jednak, że pojęcie „opozycja” w analizie horoskopu wyborów obejmuje oczywiście również Konfederację. Wybory 29 października lub 5 listopada przechylają szalę zwycięstwa na rzecz obecnej władzy.
Gospodarka
Wakacje przynoszą polskiej ekonomii dwie ważne wiadomości, całkowicie przeciwne w przekazie i interpretacji. Rządzący zaczęli pompować wielki sukces, jakim jest spadająca inflacja. W lipcu sięgnęła blisko 11%. Spadek inflacji to jednak nie jest spadek cen, to osłabienie tempa ich wzrostu. Nadal mamy rekordową w UE inflację, ale jej spadek na pewno jest dobrą wiadomością.
Nie do końca jednak to wyłącznie dobry news. Inflacja spada przez wyłącznie zewnętrzne czynniki – wzmocnienie złotego. W horoskopie wejścia złotego w obieg (reforma Grabskiego z 1924 roku) Jowisz wkroczył na Słońce i na Imum Coeli, więc złoty będzie iść w górę i to dość wyraźnie – zwłaszcza na przełomie roku i w kolejnych miesiącach 2024.
Podobnie nieźle wygląda sytuacja w horoskopie denominacji z 1995 roku, gdzie dyrekcyjny Jowisz wędruje przez Księżyc, Jowisz zaś robi trygon do Słońca. Wzmocnienie waluty obniża zatem inflację. Spadają także ceny surowców na globalnych rynkach, co zaś też pozbijało inflację.
Jednak dokładnie w tym samym czasie ukazały się najnowsze PMI (wskaźnik optymizmu logistyków firm), który bardzo spadł do poziomu 43,5. Poziom 50 jest neutralny. Wszystko co powyżej, to optymizm, a poniżej – pesymizm. Spadek PMI może nie jest rekordowy. W lipcu 2022 (wojna) sięgnął 40 p. a w kwietniu 2020 (covid-19) 32 p. Polska gospodarka wyraźnie zaczyna popadać w stagnację (stagflację) tracąc impet, co też obniża ceny.
Nie takich wyników oczekiwali ekonomiści i rządzący. To wyraźny znak, że z polską gospodarką nie jest najlepiej. Brak funduszy z KPO zaczyna przynosić coraz większe problemy. Liczne nieharmonijne aspekty w horoskopach giełdy warszawskiej (GPW, WIG30, Systemu Notowań Ciągłych, FUTURES WIG20) sygnalizują wyraźną, mocną i głęboką korektę po kilkumiesięcznych wzrostach, jaka się szykuje na warszawskim parkiecie.
Rządzący mają zatem nielichy problem przed wyborami, gdyż finansowe rozdawnictwo na tle spadających wskaźników i gospodarczych danych będzie fatalnie wyglądać w analizach ekonomistów, analityków i agencji ratingowych.