Nowy sternik
8 maja 2025 roku o godzinie 19.14 na Placu św. Piotra wybrzmiały słynne słowa „Habemus Papam – mamy papieża”. Wybrany został 69 letni amerykański kardynał z Chicago, z obywatelstwem Peru, biskup włoskiej diecezji, Robert Prevost, jeden z faworytów, uważany za centrystę, ale jednocześnie za kontynuatora polityki papieża Franciszka. Jednak w kwestiach światopoglądowych ma bardziej konserwatywne, niż Franciszek, poglądy, negatywnie wypowiadając się na temat błogosławieństwa związków homoseksualnych, choć trzeba przyznać, że wypowiedział się w tych kwestiach tylko raz i to w dość zawoalowanej formie.
Zwolennicy Prevosta przedstawiają go jako opcję środka. Opisywany jest jako powściągliwy i dyskretny kandydat. W swoim zaangażowaniu na rzecz pomocy ubogim i migrantom przypomina Franciszka. W wywiadzie dla watykańskich mediów mówił, że „biskup nie powinien być małym księciem siedzącym w swoim królestwie”, ale że powinien być powołany do „bycia blisko ludzi, którym służy”. Chwalony był za wspieranie wenezuelskich imigrantów w Peru i odwiedzanie odległych społeczności. Miłośnik tenisa.
Przez wiele lat służył w Peru. Obecnie jest kardynałem biskupem włoskiej diecezji Albano. Jego ojciec – Louis to pedagog, matka Mildred, bibliotekarka. Jego braćmi są Louis i John. (źr. TVN24). I choć rozprzestrzeniał się w Internecie mem z papieżem-Trumpem, to amerykańscy kardynałowie nie podzielili poczucia humoru Donalda Trumpa i raczej Previos nie będzie trumpowskim nominatem, tym bardziej, że jako Peruwiańczyk zna ciężki los emigrantów, których Trump mocno prześladuje. Ostro również skrytykował nacjonalistyczną wykładnię amerykańskich katolików reprezentowaną przez v. prez. Stanów Zjednoczonych J. D. Vance. Można zatem zalożyć, że Leon XIV będzie w opozycji do trumpowskiej populsitycznej rewolty.
Jaki będzie pontyfikat Prevosta – Leona XIV? Jego imiennik-poprzednik Leon XIII, autor słynnej encykliki „Rerum novarum”, która odpowiadała na wielkie zmiany społeczne i była odpowiedzią zarówno na dziki XIX wieczny kapitalizm oraz stojący do niego w kontrze socjalizm stojąc w opozycji do obu nurtów. Jego encyklika zainspirowała współczesną chadecję i liberalnych demokratów, ale „Rerum novarum” ostro zwalczało komunistyczne idee wspólnoty posiadania, jako sprzecznych z prawami natury.
Leon XIII był jednocześnie pierwszym dość nowoczesnym papieżem dążącym do dialogu ze współczesnym światem, ale twardo kontynuował konserwatywną politykę Piusa IX potępiającego socjalizm, liberalizm, masonerię i nihilizm. Leon XIII wprowadził jednak Kościół w nowoczesność, otworzył na demokrację.
Jaki będzie pontyfikat Leona XIV?
W momencie ogłoszenia „Habemus Papam – mamy papieża” Słońce znajdowało się w Byku, w dwadasamsie Strzelca, w partnerskim VII domu. Słońce jest w separacyjnej koniunkcji z Uranem. Uraniczne wpływy sugerują, że Leon XIV będzie nowoczesnym, stosunkowo liberalnym papieżem, ale nie do końca. Jego nowoczesność przejawiać się będzie przede wszystkim na polu nowych mediów, przekazu, otwartości na dialog i dyplomację (dom VII), pielgrzymki. Ale Prevost liberałem raczej nie będzie. Wolnościowy duch jednak będzie się pojawiał w jego rządach (Mars i Medium Coeli w Lwie).
Podczas ogłaszania wyboru papieskiego wschodził Skorpion. Do ascendentu kwadraturę tworzy jego nowy władca Pluton oraz stary – Mars. Mars jest na górze (w domu IX), Pluton na dole w III. To nie są zapowiedzi liberalnych, wolnościowych idei, które Prevost będzie wprowadzał. Dodatkowo Wenus na wygnaniu w Baranie ma koniunkcję z Saturnem i Neptunem. Jego język i komunikaty będą przemyślane, precyzyjne, konkretne. Nie będzie miejsca na barwne metafory Franciszka, spontaniczne wypowiedzi, zaskoczenia i zdziwienia.
Komunikacyjnie i intelektualnie będzie to bardzo sprawny pontyfikat. Merkury w Baranie jest w domu VI, naturalnym miejscu dla Merkurego. Słonce w koniunkcji z Uranem otwiera go na nowoczesne technologie, media i komunikację. Mocna obsada V domu (Saturn, Neptun, płn. węzeł księżycowy oraz punkt szczęścia) sprawia, że papież będzie niezwykle efektywnie wykorzystywać media i kulturę masową. Jego imiennik-poprzednik Leon XIII zafascynował się wynalazkiem braci Lumière (kinematograf), który mu zaprezentowali w Watykanie. Komunikacja jednak nie będzie przebiegała gładko i lekko. Merkury jest bowiem w kwadraturze z władcą horoskopu, z Plutonem.
Papież będzie dużo pielgrzymować. Mars w Lwie, w domu IX, zachęcać go będzie do aktywnej dyplomacji opartej na spotkaniach, podróżach, zgromadzeniach.
Najciężej zaś wygląda pozycja bożego ludu – Księżyc. Planeta ta jest w Wadze, w domu XI. Boży lud jest zrewoltowany, potrzebujący wolności, tolerancji, zmian, pragnący wprowadzenia nowoczesnych metod kierowania Kościołem, jakichś choćby minimalnych zalążków demokracji w tej absolutystycznej monarchii.
Księżyc ma aż trzy opozycje, z Wenus, Saturnem i Neptunem. Wenus też jest w niewesołej pozycji. Boży lud będzie się domagać zmian, wolności, zluzowania konserwatywnego gorsetu, w jakim trzyma wiernych patriarchalna struktura. Papież będzie miał spory problem z kobietami oraz mniejszościami seksualnymi, które zaczną się niecierpliwić domagając się reform. Jednak nie ma co liczyć na to, że Leon XIV puści cugle na polu obyczajowym i moralnym, więc wielu wiernych się nim rozczaruje. Wolność będzie ważną kategorią pontyfikatu papieskiego, ale bez przesady. Nie wywróci łodzi piotrowej. Liberalizm Leona XIV przejawi się przede wszystkim w obszarze zarządzania i kierowania Kościołem, więc uda się to, co nie wyszło Franciszkowi – synodalność, większe zaangażowanie wiernych w kierowanie Kościołem, a nawet jakieś eksperymenty z demokracją i wyborami na polu lokalnym, parafialnym i diecezjalnym. W końcu jeden z członków zakonu z którego pochodzi Previos (augustianie), narobił pięćset lat temu niezłego zamieszania w Kościele i był nim Marcin Luter.
Pierwszy kryzys pontyfikatu papieskiego pojawi się w roku 2028, gdy tranzytujący Pluton wejdzie w opozycję do Marsa. Niezwykle ważnym momentem pontyfikatu Prevosta będzie rok 2032, gdy dyrekcyjny Mars wkroczy na medium Coeli, rok 2034 gdy progresywne Słońce wkroczy na Urana oraz rok 2038 gdy progresywny Mars wkroczy na Medium Coeli horoskopu pontyfikatu. Prawdopodobnie pierwsze lata pontyfikatu Leona XIV będą stosunkowo zachowawcze. Zmiany zaczną się nieco później, do których papież zacznie przygotowywać Kościół. I być może wtedy dojdzie do większej liberalizacji, np. demokratyzacji w Kościele.
Rok dużych zwrotów i zmian 2038 może być też niezwykle ciężki dla papieża. Wtedy to dyrekcyjny Pluton przewędruje przez Imum Coeli.
Co do samego horoskopu Roberta Prevosta – musimy się na razie wstrzymać, gdyż póki co nie znamy godziny jego urodzenia.
Niebo w czerwcu
Słońce przebywa w Bliźniętach. 21.06 o godz. 4.41 linia wędrówki Słońca przekroczy zwrotnik Raka oraz wkroczy w znak zodiaku Raka. Ten dzień będzie najdłuższy w całym rok, wraz z najkrótszą nocą i jest to jednocześnie początek astronomicznego lata. Merkury wędruje przez Bliźnięta i wkroczy w Raka i dotrze do Lwa. Wenus znajduje się w Baranie i wkroczy w Byka. Mars przebywa w Lwie i 21.06 wkroczy w znak Panny. Po rocznej wędrówce przez Bliźnięta Jowisz opuszcza ten znak i 9.06 na kolejnych dwanaście miesięcy wkroczy w znak Raka. Saturn i Neptun wędrują przez Barana, Uran powoli kończy wędrówkę rzez Byka, Pluton zaś retrograduje w Wodniku. Pełnia Księżyca będzie mieć miejsce 11.06 w Strzelcu, nów zaś 25.06 w Raku.

Świat w czerwcu, czyli idą zmiany...

W odstępie zaledwie dwóch tygodni dwa planetarne olbrzymy, dwie planety społeczne, zmieniają znak swej wędrówki. Saturn uczynił to pod koniec maja wychodząc z Ryb i wkraczając w Barana, Jowisz zaś opuszcza Bliźnięta. 9.06 będzie mieć miejsce jego ingres w znak Raka.
Ma to podwójnie istotne znaczenie – raz ze względu na czasową koincydencję obu zdarzeń, dwa – ze względu na tzw. godności planetarne, które w obu przypadkach mają fundamentalne znaczenie.
Maleficzny Saturn wkroczył w Barana, który w astrologii klasycznej jest znakiem jego upadku. „Upadek” rozumiemy metaforycznie, nie dosłownie. Baran jest rządzony przez innego malefika – Marsa, więc Saturn dostając się pod marsowy wpływ, nabiera agresywności, surowości, twardości, bezwzględności, okrucieństwa. Saturn w Baranie staje się bezlitosny, radykalizuje procesy, zaostrza konfrontację, wzmacnia konflikty, skłania do przemocy i bezwzględności.
Zgoła przeciwna sytuacja ma miejsce z Jowiszem. Wychodzi on bowiem ze znaku swego wygnania – z Bliźniąt – i wkracza w Raka, który dla tej planety reprezentuje jej egzaltację (wyniesienie). Jowisz wkracza bowiem w opiekuńczą, troskliwą, matczyną sferę rządzoną przez Księżyc, który w astrologii klasycznej ma ambiwalentną naturę. Bywa bowiem dobroczynny (do pełni) i maleficzny (ubywający, po pełni).
Pojedynek Jowisza z Saturnem przyniesie jeszcze jedną odsłonę. Znaki wędrówki planetarnych olbrzymów – Baran i Rak – tworzą naturalną kwadraturę. Ale obie planety znajdą się również w realnej kwadraturze, co nastąpi w połowie miesiąca.
Saturn zatem twardo i brutalnie dokręci śrubę, Jowisz zaś będzie wspierać pozytywne, sprzyjające pokojowi i stabilizacji rozwiązania. Jednak należy odłożyć na bok prostą aksjologię oraz wyobrażenie o „złym” Saturnie i fajnym, „dobrym” Jowiszu. Obie planety reprezentują pewne procesy społeczne, które możemy analizować i próbować rozumieć, ale bez prostego przekładania natury planety na zdarzenia oraz procesy społeczne i polityczne.
Twardość i surowość Saturna już widać. Przejawia się ona w postaci rosyjskiej ofensywy na ukraińskim froncie. W Ukrainie znów zrobi się niewesoło. Pluton bowiem po raz drugi przejdzie przez Medium Coeli horoskopu pierwszej niepodległości Ukrainy z 1918 roku. Putin postanowił pójść na ostro nie przejmując się rozczarowaniem do niego Trumpa i europejskimi straszakami, w sumie niezbyt groźnymi.
Zapewne zaostrzy się również konflikt związany z wojną celną, która wprawdzie wybuchła w wielkim hukiem, ale na dymie i głośnych kanonadach się skończyło. Trump na razie tylko postraszył Chiny i Unię zapowiadając 90-cio dniowe zawieszenie ceł. Jednak niekonsekwencja i uniki przyniosą jedynie kompromitację Trumpowi, który jeśli nie uderzy mocno, zamieni się w papierowego tygrysa, a nie w poważnego negocjatora, do którego trzeba czuć respekt.
Stany Zjednoczone wkraczają w bardzo trudny, a nawet kryzysowy czas. Przez Imum Coeli horoskopu niepodległości wkroczy Neptun, a w lipcu również Saturn. Po kwietniowych zawirowaniach na rynkach finansowych wrócił pozorny spokój. Jednak w USA zaczną się przejawiać groźne procesy ekonomiczne, a za awanturę z cłami Trump zacznie płacić dużą cenę. Nie jest również wykluczone, że Stany Zjednoczone będą musiały się zmierzyć z jakimś całkiem nowym i nieznanym do tej pory zagrożeniem.
Saturn w Baranie zmusi go do jakichś bardziej stanowczych działań – zarówno w kwestiach ceł, jak i w polityce wobec Putina. „Upadły” Saturn w Baranie, co może się wydawać paradoksalne, może przynieść jednak pewne pozytywne konsekwencje. Przyspieszy to bowiem pewne procesy – radykalizując je i zmuszając globalnych graczy do działania. Czyli pogorszenie może przynieść wreszcie jakieś rozwiązanie, na zasadzie albo rybka, albo akwarium.
Co zaś przyniesie Jowisz w Raku? Może on wzmocnić demokratyczne, wolnościowe ruchy, odwołujące się do demokracji, praw człowieka, wspólnego dobra i pokoju. Potrzeba pozytywnych rozwiązań, wolności, porzucenia despotycznych układów i struktur, stanie się wyjątkowo silna, co będzie skłaniać ludzi do większej odwagi i determinacji, niż do tkwienia w strefach komfortu i w złudnym poczuciu bezpieczeństwa. Obie planety zewrą się w połowie miesiąca w kwadraturze. To musi przynieść ostre napięcie, konflikt, spór i sprzeciw.
Drugą odsłoną tego aspektu będzie kwadratura Jowisza z Neptunem, która będzie mieć miejsce 19.06. Obie planety mają powiązanie z religią, duchowością, ideologią i wiarą i etyką. Jowisz zarządza filozofią i etyką, Neptun zaś z duchowymi, mistycznymi i transcendentnymi doświadczeniami. Ich kwadratura może zapowiadać silne konflikty związane z kwestiami wiary i ideologii, a zatem może dojść do zamachów terrorystycznych, których dawno nie widzieliśmy.
Twardy aspekt między tymi planetami, a także kwadratura Marsa z Uranem, zapowiadają trudny miesiąc w pogodzie. Zwłaszcza w okresie miedzy 9 a 18 czerwca może dojść do wielkich przyrodniczych kataklizmów – najprawdopodobniej powodzi, huraganów lub trzęsień ziemi.
Z mniej ważnych, ale stosunkowo ciekawych, figur – trwa na niebie bisekstyl złożony z Urana, Neptuna i Plutona tworząc trójkąt. Składowe tego bisekstyla – Uran i Pluton we wzajemnym trygonie oraz Mars w Lwie w kwadraturze do Urana i w opozycji do Plutona utworzą figurę zwaną trójkątem dynamicznym, która będzie obecna na niebie od 14 do 30 czerwca.
Podobną figurą będzie tzw. trójkąt losu, który utworzy sekstyl Neptuna z Uranem oraz Mars w kwinkunksie do Neptuna i w trygonie do Urana.
Oba trójkąty mają ciekawą funkcję. Zawierają w swojej konstrukcji nieharmonijne aspekty (trójkąt dynamiczny ma kwadraturę i opozycję, trójkąt losu zaś kwinkunks), ale to jednak trójkąty, czyli figury pomyślne i harmonijne. Czerwiec pokaże zatem, że nawet trudne i kryzysowe zdarzenia mogą przynieść pomyślność i postęp.
Brunatny łabędź na hulajnodze
Sławomir Mentzen wprawdzie nie wszedł do II tury wyborów prezydenckich, co mogłoby być traktowane jako porażka, ale przegraną jednak nie było. W prezydenckim starciu między dwiema potęgami politycznymi, jakimi są Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość, jego 14% to całkiem niezły wynik, a te 14% zaczyna teraz nabierać niezwykle dużej wagi. Od tych 14% zależy, kto wygra wybory prezydenckie, ale też, że to poparcie może mieć istotny wpływ na kształtowanie się krajowej sceny politycznej w kolejnych latach.
Mentzen przed II turą wyborów stał się bardzo ważnym graczem. Zaprasza na debaty na swoim kanale Youtube, nie chce wprost popierać żadnego z finalistów wyborów, grymasi, przesyła kandydatom prezydenckim deklarację do podpisu, zmusza liderów politycznych, zwł. Jarosława Kaczyńskiego, do flirtów, dyskusji, zajmowania stanowiska – słowem rozdaje karty i gra swoją grę, której celem oczywiście nie jest popieranie Trzaskowskiego, ale też nie jest wspieranie Nawrockiego.
Mentzen gra bowiem na porażkę Prawa i Sprawiedliwości po to, by przejąć jego elektorat, a nie stać się drugim Lepperem, Giertychem i Gowinem, których Kaczyński przeżuł i wypluł.
Czy zatem lider Konfederacji będzie wyborczym i politycznym czarnym koniem, spopularyzowanym przez Nassima Taleba czarnym łabędziem? A może ze względu na oskarżenia pod adresem Konfederacji i samego Mentzena, że ma radykalnie prawicowe poglądy, że będzie brunatnym łabędziem?
Być może oskarżenia o faszyzm i skrajny nacjonalizm w przypadku Mentzena są mocno przesadzone, ale nie ma wątpliwości, że jego osoba ogniskuje radykalne, nacjonalistyczne, antyunijne, walczące z lewicowymi ideologiami nurty polskiej prawicy. Z Konfederacji odłączyły się jeszcze bardziej skrajne nurty: religijni fundamentaliści, prorosyjscy słowianofile, antysemici i rasiści skupieni wokół monarchistów Grzegorza Brauna.
Ważnym członem Konfederacji są libertarianie i wolnościowcy – radykalni liberałowie sprzeciwiający się jakiejkolwiek ingerencji państwa w wolność osobistą, działalność gospodarczą. Wolnościowcy są raczej zdystansowani do kwestii religijnych, a nawet obyczajowych, ale na pewno nie akceptują europejskich standardów demokracji liberalnej, których elementem jest państwo opiekuńcze, polityczna poprawność, otwartość na różnorodność i inne lewicowo-liberalne idee.
Czy Mentzen jest zatem wojowniczym, faszyzującym nacjonalistą, czy też libertarianinem sprytnie żonglującym narodowo-katolickimi kliszami, jak walka z LGBT i aborcją? Spójrzmy zatem na jego horoskop.
Do tej pory nie znaliśmy horoskopu Sławomira Mentzena, gdyż znaliśmy tylko jego datę urodzenia, a sam Mentzen starannie chronił swoją prywatność, więc niełatwo było uzyskać jego godzinę urodzenia. Jednak mojemu informatorowi udało się dotrzeć do jego bliskiego grona znajomych, gdzie w osobistym wywiadzie lider Konfederacji wyjawił swoją godzinę urodzenia. Jest to godz. 8.52 w dniu 20.11.1986 roku w Toruniu.
Już pierwsze spojrzenie na jego horoskop sugeruje, że nie mamy do czynienia z klasycznym wodzem, ofensywnym liderem, medialną gwiazdą i politycznym celebrytą.
Menzten nie tylko ma Słońce w nieufnym, ostrożnym, przenikliwym, dla niektórych nawet dziwnym i mrocznym Skorpionie, ale przede wszystkim w eskapistycznym, samotniczym, symbolizującym odosobnienia, samotność i ucieczkę domu XII (sys. Porfiriusza). Słonce ma również kwadraturę z Marsem w Wodniku, stąd pewna widoczna u niego nerwowość, nadpobudliwość, a nawet agresja i skłonności do ostrych, gwałtownych, napastliwych emocjonalnych reakcji.
Niech nas nie zwiedzie wesoły, luzacki, optymistycznie nastawiony do świata ascendent Strzelca. Owszem, Mentzen lubi zaszaleć, pojeździć na hulajnodze, lubi piwko, biesiady, pogaduchy z ludźmi w nieformalnych okolicznościach, więc gdy wszyscy się tylko śmiali, gdy się trochę tym piwkiem nawalił, bo to mu paradoksalnie dało bardzo ludzki charakter. Swój chłop, pogada, pożartuje, wypije… To oczywiście klasyczne cechy Strzelca.
Jednak jego ascendent jest mocno obciążony Saturnem, który – podobnie jak Słonce – jest w XII domu, ale bardzo blisko ascendentu. Menzten nie jest zatem typowym strzelcowym ascendentowym wesołkiem i luzakiem. Jest cholernie poważny, czasem nawet surowy, twardy, niedostępny, zacięty, sztywny, napięty.
Saturn daje mu powagę, inteligencję, pracowitość i perfekcjonizm. Jednak połączenie Skorpiona, XII domu i Saturna nie wygląda wesoło. To ciężki i twardy zestaw, co skutkuje zachowaniami typowymi dla dziwaków, ekscentryków, samotników albo osób ze spektrum autyzmu, do którego się Mentzen przyznaje. Dochodzi do tego Merkury w Skorpionie w retrogradacji, co tłumaczy to, że w słownych potyczkach i starciach często przegrywa, jak choćby podczas sławetnego pojedynku w radiu RMF z Ryszardem Petru.
Jego deklarowane skrajnie konserwatywne, radykalne, antykobiece poglądy związane są fatalną pozycją Wenus – Skorpion (wygnanie) plus koniunkcja z Plutonem oraz retrogradacja. Dodatkowo Wenus rządzi jego Medium Coeli (Waga), więc ma wpływ na jego rozwój, karierę i życiowe cele.
Nikt Mentzenowi jednak nie odmowi przywódczych zdolności, manipulacyjnych, politycznych umiejętności i zręczności, a nawet wizjonerstwa. Ma w końcu w I domu Urana i Neptuna. I choć jego sposób komunikacji jest dziwny, mówi z napiętą twarzą, z agresją i sztywnością w głosie, posiada jednak niezwykłą umiejętność wpływania na ludzi. Pomaga mu w tym doskonale usadowiony Jowisz (dawne władztwo Ryby) w odpowiadającym za komunikację i informację domu III.
I choć wytykano mu różne braki i słabości intelektualne krytykując również jego doktorat, Mentzen jest niezwykle inteligentny. Saturn przy ascendencie, Uran w I domu, znakomite trygony Jowisza do Plutona, Merkurego i Księżyca układające się w rewelacyjny wielki trygon wodny, Merkury w inteligenckim, politycznym i wolnościowym XI domu – to wszystko pokazuje, że mamy do czynienia z niezwykle błyskotliwym człowiekiem, który jednak zmaga się z pewnymi podstawowymi problemami komunikacyjnymi, zwłaszcza dotyczącymi tworzenia relacji i więzi z ludźmi.
A co z jego ekonomicznymi zdolnościami? W końcu stworzył całkiem prężny biznes związany z doradztwem podatkowym i inwestycyjnym, dużą kancelarię, a jego spółka Mentzen S.A. jest notowana na warszawskiej giełdzie.
Skorpiony z reguły mają nosa do interesów. Jednak – co zaskakujące! – w jego horoskopie mamy bardzo słabą obsadę odpowiadającego za dostatek, dobrobyt i bogactwo żywiołu ziemi. Brak ten rekompensuje Mars w finansowym II domu, co daje mu inwestycyjną odwagę i skłonność do ryzyka. I nawet ciężki i twardy Saturn przy ascendencie też mu w tym pomaga dyscyplinując i zmuszając do ciężkiej pracy.
Czy Menzten to zatem faszyzujący nacjonalista i prawicowy radykał, czy też wolnościowiec i libertarianin? Skrajnie konserwatywny i antykobiecy wątek jest mocno widoczny w jego horoskopie. Jednak nie jest religijnym fundamentalistą, a raczej narodowym konserwatystą i tradycjonalistą.
Zwróćmy uwagę na świetną pozycję Księżyca. Znajduje się on bowiem w znaku Raka, w domu VII i jest częścią fenomenalnego wielkiego trygona wodnego (trygon z Merkurym, Wenus, Jowiszem i Plutonem). Mentzen zatem udaje fundamentalistę religijnego i radykała. W gruncie rzeczy jest raczej po prostu rodzinny i konserwatywny. Jednak dużym problemem dla Księżyca jest opozycja z Neptunem, która sprawia, że łatwo traci pewność siebie, wpada w depresyjne stany, sypie emocjonalne wobec wyzwań, stresu i napięcia.
Czy odegra ważną rolę w polskiej polityce? Nie ma wątpliwości, że radykalna prawica ma w Polsce dużą przyszłość i wielką bazę w postaci konserwatywnego, nacjonalistycznego i religijnego elektoratu, który zapewne będzie stawał się coraz mniej religijny, a bardziej nacjonalistyczny, co przypomina wyborców Donalda Trumpa, dla których kwestie religijne są niezbyt ważne, ale już osobista wolność i niechęć do lewicowych eksperymentów – znaczne.
Mentzen ma za sobą niełatwe lata. W roku 2022 jego progresywne Słońce było w opozycji do Neptuna. To nie jest dla niego łatwy czas. Dokładnie teraz Uran tworzy opozycję do jego urodzeniowego Słońca, powtórka będzie mieć miejsce w okresie grudzień 2025-luty 2026. W listopadzie progresywny Księżyc przejdzie mu przez Saturna, zaś w lipcu 2026 – przez Urana. Polityczny kryzys zaliczy w roku 2027, gdy przez Imum Coeli przejdzie mu Saturn. Jednak jego polityczną i osobowościową atrakcyjność podkreśla dyrekcyjna Wenus, która dokładnie teraz wkracza mu na ascendent, więc na pewno nieźle sobie będzie radzić w polityce.
Dyrekcyjna Wenus łagodzi jego ostre kanty. Możliwe, że z czasem Slawomir Mentzen spiłuje sobie zęby i zamieni się z prawicowego radykała w konserwatywnego chadeka, co doskonale widać w przypadku takich postaci, jak Roman Giertych, Michał Kamiński, Paweł Kowal, Kazimierz Michał Ujazdowski i Ludwik Dorn, którzy z czasem utracili swój ideologiczny radykalizm i findamentalizm.
Nie zdziwmy się zatem, jeśli kiedyś w przyszłości dojdzie do koalicji Platforma Obywatelska – Konfederacja. I stanie się to prędzej, niż hipotetyczny sojusz Mentzena z Kaczyńskim, który dla lidera Konfederacji i samego ugrupowania byłby proszeniem się o egzekucję.
Będziemy zatem z ciekawością obserwować jazdę brunatnego łabędzia na politycznej hulajnodze.
Kibol prezydencki
Kariera Karola Nawrockiego jest niezwykle barwną, niemalże filmową opowieścią, w której przeplatają się burzliwe, dramaturgiczne, błyskotliwe, ale też kontrowersyjne, dziwne i mroczne wątki.
Nie ma zbyt wielu czołowych, pierwszoplanowych polityków, premierów, prezydentów, wodzów i liderów ze Słońcem w Rybach. Jeśli już się pojawiają, manifestuje się u nich klasyczna opowieść o miotających nimi sprzecznościach, rozdarciu, dwóch całkowicie odmiennych, nieprzystających do siebie rzeczywistościach. Czasem los ich prowadził na manowce, czasem stawali się narzędziem dziejowego postępu i zmian.
Historia liderów ze Słońcem w Rybach jest niezwykle ciekawa.
George Waszyngton nie miał zamiaru walczyć o niepodległość Stanów Zjednoczonych uważając się za lojalnego poddanego angielskiej korony, ale los go popchnął w stronę wolności dawnych angielskich kolonii.
Bohater II Wojny
Światowej, walczący po stronie Wolnej Francji, odznaczony orderem Legii Honorowej, Jean-Bédel Bokassa, prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej, zamienił się w groteskowego dyktatora-ludobójcę.
Michaił Gorbaczow wystawiony przez KPZR, jako milsza strona komunizmu, chciał zreformować Związek Radziecki, a tak naprawdę go pogrzebał.
Charyzmatyczny, głęboko religijny Recep Tayyip Erdogan chciał „znów uczynić Turcję wielką”, lecz zamienił się w bezwzględnego autokratę w stylu Łukaszenki zamykającego w więzieniach swoich oponentów.
Twardo stojący na prawej stronie sceny politycznej Roman Giertych i Radosław Sikorski doświadczyli przemiany porzucając narodową, silnie prawicową flankę i wzywają do głosowania na lewicowego Rafała Trzaskowskiego.
Karol Nawrocki mając Słońce w znaku Ryb, również doświadcza tego swoistego rozdarcia, szarpaniny, dramaturgii, która prowadzi go od manowców towarzystwa nazistów, bandytów, agencji towarzyskich, kibolskich ustawek i freak-fightów po uniesienia bycia ważnym państwowym urzędnikiem (prezes IPN, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej), pracownikiem naukowym (doktor akademicki), aspirującym ku najwyższemu urzędowi państwowemu, jakim jest prezydentura.
Nie znaliśmy godziny urodzenia (horoskopu Nawrockiego), ale po Internecie zaczęły wędrować informacje o tym, że ponoć Nawrocki sam wspomina o tym, że urodził się o 11.55. Nie jest to pewna informacja, więc trzeba mieć do niej dystans i może być rezultatem jakiejś pomyłki (nie mam informacji z pierwszej ręki). Dlatego warto się skupić przede wszystkim na planetach, których pozycja nie zależy zbytnio od godziny urodzenia.
Mylne byłoby założenie, że Nawrocki to tylko sztuczny byt, przypadkowy człowiek-nikt, „wybór Prezesa”. Słońce Nawrockiego znajduje się w idealnej koniunkcji z Medium Coeli, w koniunkcji z Punktem Szczęścia – i to wszystko w Rybach. To potężna, bardzo silna i sprawcza pozycja Słońca. Z taką pozycją Słońca nie można nie zajść wysoko i daleko.
Kariera Nawrockiego rzeczywiście jest imponująca. Pochodzący z prostej, robotniczej rodziny, przechodzący przez sportowe kluby, dochodzi do pozycji doktora nauk humanistycznych, absolwenta studiów MBA, ważnego polityka i państwowego urzędnika. Trygon Słońca z Księżycem w V domu oraz z ascendentem w znaku Raka dają mu lekkość w zdobywaniu ambitnych celów.
Skąd jednak sportowa aktywność, twarda męska rywalizacja i walka u – w sumie – delikatnych, wrażliwych i pacyfistycznych solarnych Ryb? Odpowiada za to doskonała pozycja Marsa – władztwo w znaku Barana oraz wyniesienie w domu X. Mars jest dodatkowo wzmacniany trygonami Jowisza i Urana w Strzelcu, w VI domu.
Tak silna pozycja Marsa ma również świetny wpływ na jego karierę i osiąganie ważnych celów. Dodatkowo w domu X widzimy w Baranie również Wenus, która jest w koniunkcji z Marsem. Wenus – podobnie jak Mars – ma pomyślne trygony do Jowisza i Urana.
Jak taki prosty chłopak z ubogiej robotniczej rodziny mógłby zrobić tak błyskotliwą karierę naukową pisząc liczne publikacje, będąc ważnym komentatorem i publicystą naukowym? Ma na to wpływ Merkury w znaku Wodnika, która to pozycja wg niektórych astrologicznych szkół oznacza jego wyniesienie. Dodatkowo Merkury jest w trygonie z Plutonem, co sprawia, że Nawrocki ma dociekliwy i wnikliwy umysł, potrafi się przekopywać przez stosy źródeł, umie dogłębnie wnioskować i precyzyjnie analizować informacje.
Nawrocki nie ma jednak typowej osobowości fightera, twardziela, bezwzględnego wojownika. Ascendent w znaku Raka (tak samo jak w przypadku Trzaskowskiego i Mentzena!) raczej ujawnia jego emocjonalną, wrażliwą, chwiejną naturę.
Jakkolwiek na to byśmy zatem popatrzyli, nie można powiedzieć, że Nawrocki nie ma potencjału, zasobów, ambicji i umiejętności potrzebnych do sięgania ku wielkim i ambitnym celom.
Jednak Karol Nawrocki nie jest typowym politycznym kandydatem, jacy aspirują do różnych ważnych pozycji i funkcji, których wystawiało Prawo i Sprawiedliwość. Cokolwiek powiedzieć o mdłości i deficytach prezydenta Andrzeja Dudy, to człowiek, do którego życiorysu trudno się przyczepić – zwyczajna, choć zakończona wielkim sukcesem, kariera urzędnika średniego szczebla, który dotarł bardzo wysoko.
Życiorys Nawrockiego obfituje zaś w dziwne, mroczne historie i ponure tajemnice rodem z filmów gangsterskich. Kariera sportowa przeplata się z kontaktami z kibicowskim środowiskiem przestępczym, walki bokserskie i MMA z bandyckimi grupami zajmującymi się wymuszeniami i handlem narkotykami.
Szef Instytutu Pamięci Narodowej i dyrektor Muzeum II WŚ wynoszący do piedestału kult żołnierzy wyklętych ma w kręgu swoich znajomych neonazistów, rasistów i regularnych bandziorów (nazista Śledziu, Wielki Bu).
W czasie studiów Nawrocki zatrudnia się jako ochroniarz. Związał się wtedy z Olgierdem L. pseud. Olo, groźnym kryminalistą kierującym siecią agencji towarzyskich, który przejął ten intratny rynek po zabójstwie jednego z głównych polskich mafiosów Nikodema Skotarczaka pseud. Nikoś. Jednym z zajęć Nawrockiego było dostarczanie prostytutek klientom w hotelu Grand, co wyczerpuje definicję pojęcia „sutenerstwo”, albo – kolokwialnie – bycie alfonsem.
Nawrocki ma jednak więcej tajemnic. Dziwne i tajemnicze opowieści związane są z głośną historią darmowego wynajmowania przez niego apartamentów IPN, gdzie – jak mówią słuchy – spotykał się z kochankami.
Urodzeniowa Wenus w horoskopie Nawrockiego znajduje się w Baranie, wraz z koniunkcją z Marsem, co oznacza jej wygnanie, niepomyślną pozycję, skłaniającą go do szukania kobiet silnych, władczych i agresywnych.
Jednak nie Wenus jest głównym źródłem jego poważnych problemów, mrocznych historii i tajemnic.
Uwagę zwraca koszmarna pozycja Księżyca. Znajduje się on w Skorpionie (upadek), w koniunkcji z dwoma fatalnie działającymi na Księżyc planetami – Saturnem i Plutonem. Księżyc nie tylko jest ważnym światłem horoskopu świadczącym o emocjach, poczuciu bezpieczeństwa i psychice planetą. To także władca horoskopu (ascendent w Raku), więc wszystko, co się dzieje z Księżycem, ma kolosalne znaczenie.
Stellum Księżyca, Saturna i Plutona znajduje się w domu V. Jego funkcją jest sport, rywalizacja, chwała, godność, zabawa oraz seks. I we wszystkich tych kategoriach w życiorysie Nawrockiego pojawiają się ciemne barwy. Spoza sportowych osiągnięć wyskakują bandyci, chuligani, członkowie kibolskich ustawek.
Z nadętych opowieści pełnych patriotyzmu, żołnierzy wyklętych, Inki, polskiego oręża wyzierają neonaziści, rasiści, prorosyjscy agenci wpływu z partii Brauna oraz jego wizyta w 2018 roku w Moskwie, już po pierwszej napaści Rosji na Ukrainę, gdzie zwiedzał wystawę w Muzeum Zwycięstwa i prowadził rozmowy z putinowskimi dygnitarzami. Chodzą słuchy o mocno niekorzystnych dla niego nagraniach z Moskwy, jakie podczas imprez z jego osobą w roli głównej w moskiewskim hotelu nagrały putinowskie służby.
Z sentymentalnych historii o szczęśliwej rodzinie i opiece nad pasierbem, wyglądają prostytutki i kochanki.
Dramatycznie uszkodzony Księżyc w horoskopie Nawrockiego, kwadratura Słońca z Jowiszem i Saturnem, kwadratura Marsa z Neptunem, linia węzłów księżycowych w pasie VI-XII dom, a także sam mocno uderzający w psychiczną stabilność Neptun w odpowiadającym za zdrowie domu VI, ujawniają jeszcze jeden sekret.
Są nimi uzależnienia i zaburzenia psychiczne. Jeśli biorący udział w kilkugodzinnym wydarzeniu medialnym kandydat na prezydenta musi zażywać saszetki (tzw. snusy) z dopingującym stymulantem w postaci silnie skoncentrowanej nikotyny (nawet 15 razy silniejszej niż wypalenie jednego papierosa), to świadczy o tym, że taki człowiek ma poważny problem. Nagrań z zażywaniem przez Nawrockiego snusów podczas różnych debat i wywiadów jest wiele.
I nawet nie chodzi tu o samą nikotynę, choć na pewno wielu terapeutów uzależnień miałoby wiele na ten temat do powiedzenia, to jednak koszmarna pozycja Księżyca świadczy o tym, że Nawrocki ma na pewno jeszcze inne uzależnienia, psychiczne dysfunkcje i zaburzenia. Niemal na pewno pochodzi z rodziny obciążonej problemami alkoholowymi i przemocowymi, więc sam może być też alkoholikiem (jeśli pije alkohol), bo skłonności do uzależnień ma ogromne.
Paskudna pozycja Księżyca oraz gorący Mars sygnalizują jeszcze inny problem – przemocowe i agresywne schematy w relacjach i związkach. Mówiąc inaczej – zapewne Nawrocki lubi „dać po mordzie”. Już nie tylko na ringu, ale też po pijaku (jeśli pije), pod wpływem silnych emocji, w domu lub na imprezie.
Dochodzi do tego jeszcze słynna historia z wyłudzeniem mieszkania od obecnego pacjenta DPS-u, mającego problemy z alkoholem i prawem starszego człowieka, wynika z braku żywiołu ziemi w jego horoskopie, stąd desperackie poszukiwania ekonomicznego bezpieczeństwa, brnięcie w dziwne interesy i naznaczone kontrowersjami układy biznesowe.
To, że Nawrocki połasił się na łatwe pieniądze związane ze znaną w środowisku przestępczym metodą wyłudzania mieszkań o starych i niedołężnych osób, świadczy o tym, jak słabe są jego ekonomiczne fundamenty. Do braku żywiołu ziemi dochodzi MC w Rybach, które niesie chwiejność i niepewność związaną z przyszłością. Dołączmy do tego jeszcze kwadraturę Jowisza i Saturna do MC oraz Neptuna w domu VI (praca, zarządzanie), by ujrzeć obraz człowieka skrajnie poszarpanego, rozdartego, emocjonalnie zaburzonego, choć jednocześnie niezwykle zdolnego, inteligentnego i wrażliwego.
Czy Nawrocki wygra wybory prezydenckie? Nie można go skreślać. Ma bowiem bardzo silnie usytuowane Słońce na szczycie horoskopu, co prowadzi go ku wielkim celom. Jednak dramatycznie fatalna pozycja Księżyca każe zadawać znaki zapytania związane z objęciem najwyższego stanowiska w państwie.
Nawrocki ma za sobą trudny rok. W latach 2023-2024 roku tranzytujący Saturn wędrował mu przez Słońce i Medium Coeli, choć jednocześnie mogło to go kierować w stronę ambitnych celów i planów. Być może zatem pomysł z Nawrockim narodził się w głowie prezesa Kaczyńskiego już rok temu.
Trudniejsze działanie miała (i ma nadal) opozycja progresywnego Marsa do urodzeniowego Księżyca, który – jak wiemy – jest w niezwykle kiepskiej pozycji. To ta właśnie opozycja ujawnia jego nieprzyjemne sekrety.
Trudny i groźny wpływ widać również w uściślającej się kwadraturze dyrekcyjnego Plutona do Słońca. Jej kumulację widać jesienią. Przed cięższym kryzysem uchroni jednak Nawrockiego tranzyt Jowisza przez ascendent, co oznacza, że nawet jeśli Nawrocki przegra wybory, to jednak spadnie na cztery łapy.
Gorzej będzie w roku 2026, gdy Saturn zacznie tranzytować Wenus i Marsa w X domu. Albo zatem Nawrocki się dzięki temu wzmocni i zbuduje całkiem mocną pozycję na prawicy, albo wyleci na margines i zaliczy bolesny upadek. Paradoksalnie obie możliwości są realne.
W symbolu znaku Ryb dwie ryby płyną w przeciwnych kierunkach. Jedna jest żywa i walczy, druga jest martwa i płynie z prądem. Jedna nogą stoi w niebie, druga w piekle. Jedna doświadcza nirwany i kontaktu z Absolutem, druga zaś nurza się w najpodlejszych i najbrudniejszych aspektach rzeczywistości.
Wyborcze bramy piekieł - prognoza dla Polski
I choć nie jest to pierwsza kampania wyborcza w Polsce, i choć już były takie o których mówiono, że jest „historyczna”, „przełomowa”, „rewolucyjna”, że jest game changerem, itd., choć zawsze towarzyszyły im emocje, polaryzacja i konflikt, to jednak tym razem jest inaczej – znacznie mocniej, mroczniej, znacznie bardziej, znacznie gęściej, znacznie intensywniej i goręcej.
Czy to tylko pewne subiektywne odczucia i nastroje – typowe przy każdej krajowej elekcji, gdzie nerwów i emocji nigdy nie brakuje, czy też oparte jest to na jakichś głębszych podstawach?
By móc na to pytanie odpowiedzieć, przeskoczmy na chwilę na nieco inne podwórko, które ze względu na moje religioznawcze zainteresowania, jest godne uwagi.
Chodzi o zanurzoną głęboko w gnostyckiej wizji świata walkę dobra ze złem, zwłaszcza w takich nurtach jak manicheizm i jeszcze starszy zoroastryzm, w którym narodziła się wizja sądu ostatecznego, raju i piekła, a współcześnie widać go w millenaryzmie i innych nurtach związanych z apokalipsą.
Podział na zło i dobro, na ostateczną walkę między tymi kategoriami, apokaliptyczne „dni ostatnie”, jest niezwykle sugestywny, poruszający, obrazowy, metaforyczny.
Tak myślą wyznawcy różnych oczekujących na koniec świata sekt i skrajnych ruchów religijnych, pentakostalni chrześcijanie, zaczytani w Apokalipsie św. Jana czekający na dni ostatnie i sąd ostateczny. Czekają oni na nadejście Zbawiciela, spopielenie tego złego, grzesznego świata, pokonanie zła i nadejście raju.
Niemalże od zarania chrześcijaństwa pojawiają się millenarystyczne nurty z drżeniem oczekujące na Bożą karę za grzechy, objawienie się zła, diabła, ale też na odnowienie, odkupienie.
Co to ma jednak wspólnego z polityczną walką o krajową prezydenturę?
Analitycy polityki, komentatorzy, socjolodzy i politolodzy łapią się za głowę nie potrafiąc zrozumieć tego, że nie działają podstawowe mechanizmy oceny kandydatów – ich postawa, moralność, osobowość, racjonalny ogląd elektoratu. Tak jakby wyborcy – ich część – kompletnie stracili rozum, zdolność myślenia, jakiejś choćby elementarnej oceny rzeczywistości.
W kampaniach wyborczych w wolnej Polsce brali udział różni kandydaci. Każdy z nich miał większe i mniejsze grzeszki, braki, słabości.
Dyskusja na temat wykształcenia Kwaśniewskiego, rzekomych intymnych relacji Anny Jaruckiej z Włodzimierzem Cimoszewiczem, dziadek z wermachtu Donalda Tuska – to były afery, które wstrząsały mediami i niejednokrotnie miały potężny wpływ na wynik wyborów.
Dziś moglibyśmy z rozrzewnieniem wspominać tamte afery, gdyż to co się dzieje wokół wyborów prezydenckich, przekracza wszelkie możliwe zakresy możliwości pojmowania i rozumienia tego, co siedzi w ludzkich umysłach i duszach.
W wyborach bierze bowiem udział kandydat, wokół którego mnożą się niezwykle poważne zarzuty, które w innych państwach i w innych wyborach definitywnie by takiego kandydata wyeliminowały.
Media wyciągnęły kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości – Karolowi Nawrockiemu – poważne historie. Pierwszą jest kwestia wątpliwych okoliczności, niemalże wyłudzenia mieszkania starszego człowieka przez Nawrockiego. Afera przetoczyła się przez media i… w najmniejszym stopniu nie wpłynęła na notowania kandydata PiS.
W debacie wyborczej Nawrocki na oczach milionów ludzi, przed kamerami, zażywa silną używkę nikotynową (snus) świadczącą o uzależnieniu od nikotyny.
W mediach znaleziono jeszcze co najmniej kilka takich scen, gdy podczas telewizyjnych wywiadów Nawrocki zażywa snusy. Nie spowodowało to jednak najmniejszego nawet osłabienia jego pozycji.
Media wyciągnęły jego wizytę w 2018 roku, gdy Nawrocki był szefem IPN, w propagandowym muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w Moskwie prowadząc rozmowy z putinowskimi urzędnikami. Elektoratu to w ogóle nie zainteresowało.
Nawrocki w młodości uczestniczył w nielegalnych kibicowskich ustawkach, krwawych bitwach, w których udział biorą regularni bandyci, członkowie narkotykowych gangów. Wydarzenia te zostały skwitowane przez sztab Nawrockiego i pisowskich działaczy śmiechem i żartami.
Nie zrobiło na elektoracie Nawrockiego najmniejszego wrażenia to, że miał on przez wiele lat bliskie, zażyłe relacje ze światem przestępczym gdańskiego wybrzeża i kumplował się gangsterami, bandytami, suterenami, handlarzami narkotyków.
Najgrubszą sprawę, jaką wyciągnęły media, okazała się działalność ochroniarska w Hotelu Grant w Sopocie, gdzie Nawrocki dostarczał klientom prostytutki. Jest to równoznaczne w udziale w mafijnej grupie przestępczej i podlega oskarżeniu i przestępstwo kuplerstwa i sutenerstwa, działalność, w której element przemocy i wyzysku jest wyjątkowo uderzający i odrażający. I co się stało? Nic! Notowania Nawrockiego się nie obniżyły. One… wzrosły.
Co się zatem dzieje, dlaczego elektorat Nawrockiego nie reaguje na te koszmarne zarzuty? Czy jego elektorat żyje w informacyjnej bańce i nic o tym nie wie? A może elektorat zna te zarzuty i w nie nie wierzy zakładając, że to „dzieło” służb specjalnych, usłużnych mediów, propagandy, podczas gdy Nawrocki tak naprawdę jest niewinny?
Nic z tych rzeczy. Elektorat Karola Nawrockiego po pierwsze zna te zarzuty, po drugie – oczywiście zakłada złą wolę obecnej władzy, która chce go utrącić, ale też elektorat nie twierdzi, że to wierutne kłamstwa.
Tak, elektorat Nawrockiego wie, że ma on za sobą mętną historię, że te rzeczy się naprawdę działy. Ale to nie ma znaczenia, gdyż tak naprawdę chodzi o coś innego – chodzi o apokalipsę, o totalną wojnę, w której nie ma miejsca na jakieś rozważania o etyce, prawie i moralności. To wielka, ostateczna wojna, w której nie bierze się jeńców, w której są „my i oni”.
Tak jak w średniowiecznych bitwach. Po naszej stronie mogą być najgorsi bandyci i złoczyńcy, ale jeśli walczą po naszej stronie, nie ma znaczenia, co robili wcześniej. Dlatego wybaczamy naszemu kandydatowi wszystko, gdyż walczy w walce dobra ze złem – po „naszej” stronie. A że zmagania między tymi kategoriami to fundament gnostycznej wizji świata, to polaryzacja jest jej konsekwencją.
Agresja zalewa media społecznościowe, nienawiść wylewa się szeroką strugą, ludzie skaczą sobie do oczu, napięcie sięga zenitu. Gra toczy się o wszystko i obie strony politycznego sporu to czują, nawet jeśli nie jest to do końca prawda.
Pomijam fakt niezwykle skutecznego podsycania tej wojny w mediach społecznościowych przez farmy botów zza wschodniej granicy. To już tylko jeden z elementów tej wojny.
Jednak wynik tych wyborów będzie mieć kolosalnie poważne konsekwencje i z tych ostatnich czterech wyborów te są najważniejsze, bo najbardziej spersonalizowane.
W horoskopie III Rzeczpospolitej ma miejsce ważne zdarzenie, jakim jest wędrówka dyrekcyjnego Marsa przez Imum Coeli i Saturna tegoż horoskopu. Dyrekcja to grupa różnych technik prognostycznych polegających na przesuwaniu planety po niebie na różnych zasadach. Najbardziej popularna to metoda 1 stopień = 1 rok.
Agresywny, maleficzny, symbolizujący walkę, przemoc, wojnę, bezwzględną konfrontację Mars wędruje przez trzewia, podstawy, fundament horoskopu III Rzeczpospolitej, przez symbolizujący lud, poczucie bezpieczeństwa, naród, ojczyznę wierzchołek domu IV – Imum Coeli (IC) w Koziorożcu. Jest on również bardzo blisko Saturna, który znajduje się w ścisłej koniunkcji z IC.
O horoskopie III Rzeczpospolitej napisano (sam napisałem kilka) dziesiątki tekstów i prognoz. To strasznie ciężki, twardy, trudny kosmogram, bo i taka jest historia Polski ostatnich kilku wieków. Stellum otaczające IC – Uran, Słońce, Neptun i Saturn – to potworne obciążenie i koszmarny ciężar.
I choć to horoskop formalnego odzyskania niepodległości w 1989 roku, to jednak widać w nim straszliwe brzemię historii, traum, wyjące z piekła demony przeszłości.
Polacy dźwigają bolesny ciężar wielowiekowych traum, poniżenia, przemocy i upokorzeń, co związane jest z chłopskimi pańszczyźnianymi schematami przypominającymi obozy koncentracyjne, farmy niewolników, więzienia i obozy pracy. Dochodzą do tego jeszcze liczne wojny, katastrofy i nieszczęścia.
80 % Polaków ma chłopskie korzenie, odciśnięte głęboko wzorce poniżenia, życia w nędzy i wyzysku chłopów pańszczyźnianych, które to schematy urazów, nienawiści i chęci odwetu przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
Innym ważnym czynnikiem jest polski tradycjonalizm i konserwatyzm silnie uwarunkowany rolą Kościoła Katolickiego, który te patologiczne schematy pielęgnował i uzasadniał, ale też czerpał z nich solidne profity.
Podział na elity i lud jest zatem mocno w Polsce obecny i żywy, bardziej niż w innych nacjach i społecznościach.
Patologiczne struktury dawnej Rzeczpospolitej zostały zniszczone przez zaborców. A same zabory były traumatycznym dla Polaków – przede wszystkim szlachty – doświadczeniem.
Pańszczyzny nie znieśli sami Polacy, lecz zrobili to za nas zaborcy. Najmocniej była ona dotkliwa w dawnym zaborze rosyjskim i mocno też dotkliwa w austriackim. To tam największe poparcie mają nacjonalistyczne, konserwatywne i religijne poglądy.
Śmiertelny cios systemowi społecznemu dawnej Rzeczpospolitej ostatecznie zadał komunizm nacjonalizując szlacheckie majątki, przeorywując wielowiekowe struktury społeczne. Przemocowe schematy, odwetowe resentymenty i nienawiść nadal jednak się odtwarzają. Widać je mocno w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości, Grzegorza Brauna ale też w… Partii Razem.
Łączy je nienawiść do elit, liberalizmu, globalizmu, demokracji. Ludowe spojrzenie na liberalną demokrację jest skrajnie krytyczna. To „wasza” demokracja (elit). Nie nasza. Jednak ofiary tej wielowiekowej nie są szlachetnymi bojownikami o wolność. Dysfunkcyjne schematy powodują zniszczenie aparatu moralności, dlatego ofiary przemocy same zaczynają stawiać na przemoc, agresję, pławią się w nienawistnych emocjach, zieją chęcią zemsty i odwetu.
Ale podobne procesy – nacjonalistyczne, konserwatywne, populistyczne rewolucje wybuchają w wielu miejscach na świecie – Słowacja, Czechy, Węgry, Stany Zjednoczone. Wszystkie te historie – łącznie z naszą, krajową – coś jeszcze łączy.
W amerykańskich wyborach widzieliśmy coś podobnego, co w Polsce. Elektorat Trumpa absolutnie nie reagował na skandale, afery i straszne rzeczy, które ich wybraniec robił. Wyborcy Trumpa, podobnie jak wyborcy Kaczyńskiego i Brauna, to nie zwykły elektorat. To zaciekli wyznawcy, religijni fanatycy uczestniczący w krucjacie.
I w Stanach, i w Polsce, ta ludowa, mocno spauperyzowana, konserwatywna, tradycjonalistyczna, religijna grupa społeczna jest przerażona szybko zmieniającą się rzeczywistością i postrzega ten proces, jak emanację jakiegoś niemalże teologicznego zła czekając na swojego pomazańca, wybawcę, proroka, a prorocy – jak wiemy – nie są doskonali, grzeszą, upadają, mają słabości.
Ale to nieważne. Bóg ich namaścił, daje znaki, jak w lipcu 2024 gdy kula tylko drasnęła Trumpa, co on zinterpretował jako znak od Boga. „Zostałem ocalony, bo mam ważną misję”.
Ten mesjanistyczny, romantyczny, narcystyczny obraz widać i w polskiej polityce – przede wszystkim u Jarosława Kaczyńskiego – co ukształtowała postać polskiego papieża oraz katastrofa smoleńska.
Dyrekcyjny Mars wędruje przed dół horoskopu III Rzeczpospolitej rozpalając wojnę, wzniecając tlący się od wieków konflikt, rozdzierając stare rany, otwierając wrota piekieł, a wiadomo, że piekło jest na samym dnie, na dole, tam gdzie w horoskopie jest Imum Coeli.
To zatem co wszyscy przeżywamy, to zbiorowy, niezwykle trudny, a nawet koszmarny proces, wglądu w ukryte demony polskiej historii, w ukryte zło, przemoc i cierpienie. Dlatego wszelkie politologiczne analizy związane z wyborami, co kto zrobił, jakie błędy popełnił ten czy inny sztab wyborczy, nie mają najmniejszego sensu.
Gdyby coś takiego, jak dziś, działo się 200-300 lat temu, na ulicach leżałyby stosy trupów. A przecież to się już zdarzało. Czym była tzw. rabacja galicyjska, ludowa rzeź, którą urządził w byłym zaborze austriackim Jakub Szela, gdzie lud pławił się we krwi zarzynanych panów? Czym były pogromy Żydów (Żydzi zajmujący się handlem byli uważani za część elit) w Jedwabnem, w Kielcach, szmalcownictwo i donosicielstwo?
Dziś lud nie może zemścić się na „panach” w krwawej formie. Może to zrobić przy urnie wyborczej, w głosowaniu.
Dziś na szczęście przemoc i skutki nienawiści są silnie ograniczone, ale symbolicznie da się wyczuć bardzo złe emocje, odwetowe, skrajne.
Pocieszać jedynie może to, że tak naprawdę jest to zbiorowa, straszna, koszmarna, potworna, ale jednak – psychoterapia. Nie każda jednak terapia psychologiczna kończy się sukcesem i uzdrowieniem. Czasem wyciąganie demonów przeszłości niczego nie leczy.
Już wkrótce się przekonamy, że proces przez który przechodzimy, zakończy się czymś konstruktywnym, że nie będzie to tylko kolejny smutny etap polskich dziejów.
Gospodarka
Kwietniowo-majowe zawirowania na rynkach finansowych mogły być dla nas groźne. W przypadku kryzysu na rynkach, kapitał zwykle ucieka do bezpiecznych przystani, z którą kojarzymy przede wszystkim Stany Zjednoczone z jego walutą – dolarem – który ma hegemoniczną pozycję. Na amerykańskim rynku poprawa jest już mocno widoczna. Polski zaś rynek finansowy dość spokojnie zareagował na wiosenny kryzys, a nawet (WIG20) zbliża się do dwudziestoletniego szczytu. Optymizm związany z polskim rynkiem w nerwowym kwietniu pozwalał zachowywać dzięki tranzytowi Jowisza przez ascendent horoskopu kontraktów terminowych na WIG20.
Poprawia się też wskaźnik inflacji, która spada (spada tempo podwyżek cen, nie same ceny) zbliżając się do poziomu 4%. Nieźle też wygląda polskie PKB – w I kwartale rok do roku – 3,2.
Wiosenny niepokój związany z wojną celną zapowiadał Neptun na MC horoskopu WIG20. Jednocześnie jednak na MC horoskopu WIG20 wkroczył Saturn, który choć jest malefikiem, to jednak na MC przynieść może pozytywne wiadomości.
W czerwcu sytuacja na polskim rynku będzie jeszcze lepsza. W horoskopie GPW w czerwcu Jowisz wkracza na ascendent, co wręcz zapowiada hossę.
Jedynym, ale za to bardzo poważnym, problemem polskiej gospodarki jest rosnące zadłużenie i deficyt finansów publicznych. W horoskopie wejścia złotego w obieg (reforma Grabskiego) Pluton wędruje przez Marsa. W samym zaś horoskopie reformy Grabskiego Pluton wędruje przez Słońce. I choć ten tranzyt może oznaczać początek procesu wejścia Polski do strefy euro. Jednak na dziś wydaje się to całkowicie nierealistyczne ze względów konstytucyjnych, politycznych oraz ze względu na bardzo niskie poparcie społeczeństwa wobec wspólnej waluty.
Jednak tam mocny tranzyt sugeruje, że „coś” radykalnego w materii polskich finansów publicznych, musi się coś zdarzyć.