Horoskop smutnej koronacji
Trudne do wyobrażenia jest to, by w Wielkiej Brytanii, gdzie działa największe stowarzyszenie astrologiczne na świecie – Astrological Association of Great Britain – afiliowane przy innej potężnej i wpływowej organizacji, jaką jest Towarzystwo Teozoficzne, nie znalazł się jakiś astrolog, który wykorzystałby swoje wpływy, by powiedzieć organizatorom królewskiej koronacji – ludzie opamiętajcie się! Nie róbcie koronacji w TAKIM dniu! A jednak…
Gdy zerkniemy na horoskop koronacji Karola III, pozornie wygląda on całkiem nieźle, tak jak powinien wyglądać porządny horoskop czegoś, co ma wzrastać, ma mieć ambicje, cele, dążenia.
Mamy bowiem silnie obsadzoną jego górną połowę, która powiązana z Medium Coeli symbolizuje aspiracje, marzenia, przyszłość, rozwój. Osiem planet w górnej połówce? Znakomicie!
Obecność Księżyca na dole, w IV domu też ma energię wsparcia, bezpieczeństwa i równowagi, którą ta planeta przynosi, gdy znajduje się w swoim domu, w domu Raka.
Jest oczywiście wiele pozytywnych, mocnych, wspierających układów w tym horoskopie. Trzeba zatem oddać królowi to, co jest królewskie.
Królewski Lew na ascendencie podczas koronacji wygląda świetnie. Czego jak czego, ale skupienia uwagi, wpatrzonych w królewski majestat ciekawskich oczu dziennikarzy, komentatorów, politologów i przede wszystkim zwykłych ludzi, na pewno temu panowaniu nie będzie brakować.
Bardzo mocnym i dużym wsparciem królewskich rządów jest imponująca siła góry tegoż horoskopu, ze Słońcem, Merkurym i Uranem w domu X oraz Jowiszem w domu IX. Koronacja, gdy Słońce jest wysoko, jest oczywiście czymś ze wszech miar słusznym i właściwym i spełnia zasady silnej pozycji władcy. Podobnie Jowisz w swoim domu – IX – też na pewno pomaga.
Najmocniejszym układem w tym horoskopie jest wielki trygon znaków wodnych, który tworzą Księżyc w Skorpionie, Neptun w Rybach oraz Mars w Raku, co pokazuje pokojową, pacyfistyczną, pozbawioną agresji i pychy postawę króla, który jest wegetarianinem, miłośnikiem ekologii, zwolennikiem praw zwierząt.
Na pewno królowi pomoże obecność Punktu Szczęścia w VII domu. Król Karol będzie chcieć patronować różnym pokojowym przedsięwzięciom dyplomatycznym, wspierać procesy integracyjne i być może w bardzo delikatny sposób zachęcać do jakiejś formy porozumienia z Brukselą po nieszczęsnym Brexicie.
I to by było tyle z tych plusów… Bo jak powiadał prezes klubu Tęcza Ryszard Ochódzki: „rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów”, a są one duże, bardzo duże…
Koronacja królewska odbywająca się zaledwie kilkanaście godzin po pełni Księżyca i jego zaćmieniu, to bardzo zły moment. To jeden z czterech najgorszych momentów roku (momentów zaćmień), bo w horoskopach elekcyjnych, zwłaszcza takich, które mają symbolizować majestat, władzę, trwanie i wielkość zaćmienie jest bardzo złą wróżbą, zapowiedzią smutku, strat, niepowodzeń i nieszczęść.
Dodatkowo Księżyc – nie dość, że na pełni i w zaćmieniu – to jeszcze znajduje się w znaku swojego upadku, w Skorpionie. Księżyc reprezentuje bezpieczeństwo, lud, stabilizację. Skorpion to znak śmierci, mroku, cienia, bardzo niekorzystny dla Księżyca, a zarazem mocno osłabiający trwałość i wielkość władcy. Nic dobrego to nie zapowiada dla królewskiej rodziny, którą będą dręczyć nieszczęścia.
Linii pełni – Słońca z Księżycem – towarzyszy Uran w koniunkcji ze Słońcem, a zarazem w opozycji z Księżycem. Światła horoskopu mają więc element uraniczny, czyli wybuchowy, dramatyczny, wstrząsowy, katastroficzny, burzliwy. Nie wróży to długiego i spokojnego panowania.
Linia węzłów księżycowych też ustawia się dość charakterystycznie – beneficzny węzeł płn. (Głowa Smoka, Rahu) jest w koniunkcji z Medium Coeli, co akurat można potraktować, jako wsparcie dla władcy. Ale jednocześnie maleficzny węzeł płd. (Ogon Smoka, Ketu) jest na Imum Coeli w Skorpionie, co też niczego dobrego nie wróży. A zatem – jesli umieścimy Rahu na jakiejś osi, to Ketu zawsze będzie po jej drugiej stronie.
Jakby tego jeszcze było mało, po oczach wali kiepska pozycja Marsa – upadek w znaku Raka, w domu upadającym XII. Nie pomoże władcy również retrogradacja Merkurego w Byku, w ważnym dla władcy domu X. Pozycja Saturna też nas nie cieszy. Jest on obecny w VII domu, gdzie jest wyniesiony (w domu Wagi).
Władanie Karola będzie zatem z jednej strony widowiskowe, medialne, niezwykle atrakcyjne dla mediów, zwłaszcza plotkarskich, które będą się wyżywać na królewskiej rodzinie, ile wlezie. Powstanie kolejny sezon serialu „The Crown”, filmowcy zrobią niejedno dzieło, napisanych zostanie wiele książek, sztuk teatralnych, doktoratów i analiz.
Z drugiej strony rządy Karola nie będą długie i szczęśliwe, miotane zaś będą skandalami rodzinnymi i irytującymi dla Karola wczesnymi i natarczywymi dyskusjami o sukcesji.
Już za trzy lata, w roku 2026, progresywne Słońce wkroczy na Urana, co zapowiada silny wstrząs i kryzys albo jego władania, albo – w szerszym kontekście – całego Królestwa.
Zaś w okolicach roku 2029 tranzytujący Saturn wkroczy na linię pełni w tymże horoskopie, czyli uruchomi najbardziej newralgiczny, trudny i twardy, a zarazem najważniejszy, układ w tym horoskopie.
Być może zatem horoskop koronacji Karola III nie tyle jest pomyłką i błędem brytyjskich elit, ile swoistym signum temporis (znakiem czasu), zapowiedzią definitywnego schyłku wielkiego imperium, przemijania brytyjskiej potęgi, która tak naprawdę słabnie już od dawna, od czasów II Wojny Światowej, utraty kolonii, po Brexit, kolejne nieudane kadencje rządów, zaprzysiężenie premiera Rishi Sunaka również na zaćmieniu, tyle, że Słońca.
Niebo w czerwcu
Słońce przebywa w znaku Bliźniąt, by 21 czerwca o godz. 16.57 wejść w znak Raka. Jest to zarazem najkrótsza noc i najdłuższy dzień roku na północnej półkuli, a zarazem moment, gdy linia Słońca przecina zwrotnik Raka, co jest zarazem początkiem astronomicznego lata. Z Byka, przez Bliźnięta, aż do Raka przejdzie Merkury. Wenus znajduje się w Raku i wkroczy w znak Lwa, gdzie przebywa również Mars. Jowisz i Uran wędrują przez znak Byka. Neptun jest w Rybach. Pluton wędruje w retrogradacji przez Wodnika, ale 11 czerwca wraca w znak Koziorożca. Pełnia Księżyca będzie mieć miejsce 04 czerwca w znaku Strzelca. Nów zaś 18 czerwca w znaku Bliźniąt.
Świat w czerwcu
Kluczowym układem czerwca będzie półkrzyż znaków zmiennych, który utworzy się na pełni Księżyca. Księżyc w Strzelcu naprzeciw Słońca w Bliźniętach znajdą się w kwadraturze do Saturna w Rybach. Znaki zmienne, które tworzą układ półkrzyża, kojarzą się z mediami, informacją, ale też z manipulacją, dezinformacją, fake newsami. Półkrzyż też zatem będzie mieć istotny wpływ na działania wojenne w Ukrainie, gdzie szykuje się ukraińska ofensywa.
I choć mówiono o niej od wielu miesięcy, to jednak nie ruszyła wiosną ze względu na słabe warunki pogodowe, ciągłe przygotowania Ukraińców. Trwała wojna pozycyjna, przede wszystkim w Bachmucie, gdzie – niczym na frontach I Wojny Światowej – miesiącami toczyły się walki o stosunkowo niewielki obszar. Tę pasywność, czekanie, blokadę i klincz najlepiej wyrażała obecność wojowniczego Marsa w znaku swojego upadku – w Raku, co miało miejsce od początku wiosny.
Jednak Mars niedawno wkroczył w znak Lwa, a to znak żywiołu ognia, w którym Mars wyra za swoją energię efektywnie i efektownie. Wszystko wskazuje na to, że ukraińska ofensywa właśnie się rozkręca, a półkrzyż znaków zmiennych na pełni jest tego zapowiedzią. Dojdą do tego różne działania maskujące, dezinformacyjne i zastępcze. Czymś takim są ukraińskie „zielone ludziki”, które dokazują na zachodnich rubieżach Rosji, wzniecają chaos i wywołują napięcia w rosyjskim dowództwie wojennym.
Obserwujący wojnę w Ukrainie mogli myśleć, że ukraińskie natarcie przypominać będzie lądowanie w Normandii, albo ofensywę w Ardenach, wielkie zagony wojska, czołgów połączone z wielkimi artyleryjskimi salwami.
Jednak historia się nie powtarza zawsze w taki sam sposób. Ukraińcy najprawdopodobniej powtórzą wariant z jesieni, gdy niszcząc zaplecze Rosjan, bazy paliw, amunicji, zaopatrzenia, węzły komunikacyjne, dezorganizują logistykę rosyjskich wojsk, by dopiero wtedy uderzyć. Będzie dużo zmyłek, fałszywych działań, gier. Tę maskirowkę właśnie rozpocznie półkrzyż.
Sytuacja Ukraińców nie jest jednak łatwa. Ofensywa pochłonie ogrom start, ofiar i będzie bardzo ciężkim, krwawym przedsięwzięciem, a efekty nie będą spektakularne. W horoskopie Ukrainy Uran zaczyna tranzyt przez Imum Coeli, Saturn zaś tworzy twardą opozycję do stellum Słońca, Merkurego, Wenus i Jowisza na pograniczu Lwa i Panny.
Jakby tego wszystkiego było mało, w horoskopie rosyjskiej agresji z lutego 2022 Saturn wkracza na Słońce tegoż horoskopu. I choć może to działać nie tylko na Ukraińców, ale równolegle osłabiać rosyjską machinę wojenną, to jednak nic miłego to nie zapowiada.
Ukraińców czeka zatem niezwykle ciężki czas, bez wielkich szans na szybkie zakończenie wojny i militarny sukces. O przełomie będzie można mówić dopiero wiosną 2024 roku, gdy Uran skończy tranzyt przez IC, w którym to miejscu pojawi się Jowisz.
Wspomniane przeze mnie w poprzedniej prognozie problemy prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki związane są z twardymi układami w jego horoskopie. W jego horoskopie Saturn tworzy opozycję do Słońca. Zaś w horoskopie prezydentury (VI kadencja) Saturn wędruje mu przez IC. I choć Łukaszenka ma poważne problemy ze zdrowiem, nie musi to oznaczać, że jego czas zbliża się ku końcowi. Podobnie, jak w przypadku Erdogana i Kaczyńskiego, którzy mimo bardzo ciężkich saturnicznych układów trzymają się przy władzy.
Jednak Saturn ma to do siebie, że nie musi przynosić spektakularnych zdarzeń i widowiskowych zwrotów. Jego działanie przynosi powolne słabnięcie, odpływ, przemijanie, choroby, w przypadku osób w zaawansowanym wieku bolesną starość. Saturn zatem nie musi obalać dyktatora w dramatyczny sposób. On go osłabia zamieniając w stetryczałego dziada, jak miało to miejsce choćby z Breżniewem.
Ważnym zdarzeniem czerwca będzie powrót Plutona w znak Koziorożca. Po wielkiej sensacji, jaką był pochód sztucznej inteligencji w mediach, biznesie, kulturze, wraz ze związanymi z nią nadziejami, jak i lękami i obawami, co było dziełem Plutona w Wodniku, wracamy do starych spraw.
Pluton w Koziorożcu przypomni o twardej rzeczywistości, o sponiewieranych populizmem systemach politycznych i ekonomicznych. Gdy więc zaczną spływać rachunki za ułańską fantazję, z jaką Erodogan w Turcji, Kaczyński w Polsce, Orban na Węgrzech, Fernandez i jego poprzedniczka – żona Cristina Kirchner w Argentynie wydawali pieniądze na to, by się przypodobać ludowi, trzeba będzie spojrzeć prawdzie w oczy. Pluton wracając w znak Koziorożca będzie bezlitosny dla populistów, jak i dla popierających go, wierzących w darmowe obiady miłośników Robin Hooda i św. Mikołaja.
Istambuł w Warszawie, Warszawa w Istambule? (kraj)
Po zwycięstwie Recepa Erdogana w Turcji w wyborach prezydenckich, nadzieje obserwatorów i analityków na to, że można pokonać autokratę w demokratycznych wyborach, spadły niemal do zera, bo o dyktatorach w stylu Putin czy Łukaszenka, nawet nie ma co mówić. Oni nie pozwolą na utratę władzy, ani nie zaakceptują faktu istnienia politycznej konkurencji dosłownie fizycznie ją eliminując.
Autokraci typu Orban, Erdogan i Kaczyński stosują inną taktykę. Przejmują kontrolę nad mediami, sądownictwem i finansowaniem swoich partii poprzez podporządkowanie biznesu. Kluczową strategią współczesnych autokratów jest populizm – napuszczanie jednych na drugich, niszczenie i podporządkowanie elit i edukacji, rozdawnictwo finansowe, nacjonalizm i szowinizm.
W pojedynku z Erdoganem lub Orbanem nikt nie ma najmniejszych szans. Polska jest już bardzo blisko momentu, w którym będzie podobnie, jak na Węgrzech i w Turcji, gdzie rządzący populistyczni autokraci przejęli pełnię władzy i całkowitą kontrolę nad wolnymi mediami i procesami politycznymi. Pozostaje tylko otwarte pytanie, czy te autokracje pozostaną takimi systemami, jak Portugalia za Salazara i Hiszpania za gen. Franco, czy też pójdą w kierunku białoruskim lub birmańskim, gdzie rządzący zamykają w więzieniach opozycję, a nawet mordują jej przedstawicieli.
Jest wiele ciekawych analogii, analiz, książek poświęconych porównaniu Polski i Turcji. Oba państwa były kiedyś mocarstwami, regionalnymi imperiami, z silnym kultem wodza, wojennymi bataliami, z silnym wpływem religii na społeczeństwo, prostym ludem poddanym feudalnym mechanizmom kontroli i władzy, ale też z próbą obalenia starego ustroju – Atatürk w Turcji obalający stary system w kierunku świeckim i prozachodnim, w Polsce zaś PRL, który zlikwidował arystokrację – posiadłości, folwarki, latyfundia (reforma rolna). Obie reformy były krwawe i przeprowadzone twardą ręką. W obu przypadkach doszło potem do konserwatywnej rewolty, powrotu do władzy zamordystów, religijnych fundamentalistów, odrzucenia świeckich ideałów państwa, praw kobiet, powrót do ręcznego sterowania państwem, edukacją, mediami i gospodarką ku uciesze suwerena.
Erdogan właściwie nie miał prawa wygrać tych wyborów. Turcja jest w poważnym kryzysie ekonomicznym z inflacją sięgającą 70, a może nawet 100%, po katastrofalnym trzęsieniu ziemi na wschodzie, gdzie zginęło ponad 50 tys. osób, a straty na skutek tandetnego i skorumpowanego systemu budownictwa sięgają miliardów dolarów.
Ale i astrologia ma tu wiele do powiedzenia. Erdogan jest bowiem w bardzo trudnym dla siebie czasie. Tranzytujący Saturn wędruje mu przez Słońce i jest jednocześnie w kwadraturze do Księżyca. Dodatkowo – znacznie ważniejsza, dłużej trwająca i działająca głębiej – jest dyrekcja Saturna przez ascendent jego horoskopu. Taki zestaw powaliłby niemal każdego. Skądinąd wiadomo, że Erdogan zmagał się ostatnio z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Dlaczego zatem wygrał? W normalnych, demokratycznych wyborach, gdzie działają wolne media, przegrałby na pewno. Erdogan po drodze wyeliminował groźnego rywala – burmistrza Istambułu Ekrema İmamoğlu zamykając go w więzieniu i eliminując z wyborów za… „obrazę urzędników publicznych”. Stalin bowiem mógł mieć najcięższe nawet układy w horoskopie, ale władzy nie tracił.
Polska inkarnacja Erdogana – Jarosław Kaczyński też ma do czynienia z aktywnym Saturnem. Kilkanaście miesięcy temu wędrował on przez ascendent prezesa PiS, a teraz Saturn tranzytuje jego I dom. Kaczyński też ma problemy zdrowotne, też się starzeje, też kurczowo się trzyma władzy wiedząc o tym, że „albo będzie zasiadać, albo będzie siedzieć”. I tak samo jak Erdogan – Kaczyński chce wyeliminować swojego głównego konkurenta – Donalda Tuska – używając do tego całkowicie antykonstytucyjnej, nieprawnej instytucji – komisji d.s. „rosyjskich wpływów”.
Jednym z głównych wątków, które ciągle powtarzali różni pożyteczni idioci i symetryści, to opowieść o beznadziejnej, słabej, opozycji, która się kłóci, nie może zjednoczyć.
Problem rozbitej opozycji to nie tylko polski fenomen. To niemalże zasada we wszystkich autorytarnych, populistycznych reżymach. Wszędzie, gdzie rządzą populiści, dyktatorzy (jeszcze nie krwawi) czynią oni wszystko, by rozbijać opozycje, skłócać ją, kompromitować. Tak jest we wszystkich autokracjach: Wenezuela, Kuba, Białoruś i Rosja (sprzed wojny), Węgry, Turcja, Iran, Birma, tak było w PRL, gdy po stanie wojennym z wielomilionowego ruchu zrobiła się garstka straceńców, może kilkaset osób w opozycji, bez znaczenia, bez poparcia.
To czego współcześni autokraci i dyktatorzy nauczyli się od starożytnych Rzymian, to słynna zasada: divide et impera (łac. „dziel i rządź”). Gdy zaś autokrata zdobył władzę, nie odda jej na drodze demokratycznych wyborów. Tego typu reżymy nie padają w normalnych, demokratycznych wyborach, ale albo przegrywają wojny (Hitler, Mussolini), albo umiera wódz (Salazar, Franco) albo zaliczają ekonomiczne bankructwo (Mugabe, Peron). Populiści nie są w stanie utrwalić władzy jedynie w państwach z długą tradycja demokratyczną i silnymi instytucjami (Trump, Netanjahu).
Populistyczne reżymy nigdy nie oddają władzy same z siebie. Jaruzelski oddał władzę, bo PRL zbankrutował. Jedyne przykłady upadku populistów to Słowacja (Meciar), ale jego populizm był jeszcze miękki i słaby. Nie zdążył się zamienić w Łukaszenkę i Orbana. Tak samo upadł populistyczny Babisz w Czechach. Tam zaś jest długa tradycja świeckiego państwa oraz mieszczański, wolnościowy duch.
W horoskopie Polski (w jego trzech różnych wersjach, na 14, 15 i 16 kwietnia 966) nie jest wesoło. Tranzytujący Pluton od pewnego czasu tworzył i tworzyć będzie kwadraturę do Słońca chrztu i do osi Medium Coeli – Imum Coeli. Planeta ta wyzwala piekielne, toksyczne, destrukcyjne procesy niosąc głębokie podziały, nienawiść, polityczny ekstremizm. Poprzednim razem Pluton był w tym miejscu w latach 1776-1778, czyli w okresie między I a II i III rozbiorem Polski, poprzedzając dwa pierwsze polskie powstania – Konfederację Barską i Insurekcję Kościuszkowską.
Dodatkowo 20 kwietnia miało miejsce zaćmienie Słońca, niemal idealnie na Słońcu chrztu Polski, co jest kolejnym ponurym znakiem nadciągającego poważnego kryzysu politycznego. Nie ma zatem złudzeń, że rządzący oddadzą władzę dlatego, że przegrają wybory. Czy zatem nas czeka podobne, jak w Turcji, zabetonowanie władzy rządzącego autokraty? Jesteśmy od tego o krok.
Wyeliminowanie Tuska z procesu wyborczego jako posła i ewentualnego premiera to działanie raczej typowe dla azjatyckich satrapii, a nie europejskich demokracji. W związku z tym już zaczynają dochodzić groźne pomruki z Waszyngtonu i Brukseli. USA przysyłają nam swoich żołnierzy, UE zaś europejskie fundusze. Oba ochronne dobra mogą być za chwilę zagrożone.
Czy zatem Kaczyński wyeliminuje Tuska, wygra wybory i zdobędzie III kadencję? I choć na dziś sytuacja wygląda ponuro i groźnie, raczej przypominając wariant węgierski i turecki, to jednak niekoniecznie musi się zmaterializować najgorszy wariant. Tusk jest bowiem w bardzo dobrym okresie swego życia. Przez jego Słońce, Wenus i IC od czerwca 2023 do stycznia 2024 wędrować będzie tranzytujący Jowisz. Nie wygląda zatem na to, by Tusk znalazł się na politycznym aucie, choć oczywiście komisja może go skazać na infamię i zakaz zajmowania stanowisk. Nie potrwa to jednak długo i Tusk wyjdzie z tego zwycięsko.
Dodatkowo Jowisz wędruje przez MC i Słońce chrztu, co już kilka razy uchroniło Polskę przed różnymi dramatycznymi zdarzeniami. Tranzyt Jowisza trwa dwanaście lat. Poprzednim razem był na Słońcu i MC horoskopu chrztu w 2011 roku, gdy Kaczyński po katastrofie smoleńskiej dysząc żądzą zemsty szedł na zwycięstwo w wyborach, które przegrał sromotnie.
Poprzednim razem, w 1999 roku, Polska stała się członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Ciarki na plecach przebiegają, co by było, gdyby po ataku Rosji na Ukrainę Polska nie była pod parasolem ochronnym NATO. Wcześniej – w 1988 roku – tranzyt Jowisza zapowiadał upadek PRL i odzyskanie wolności. A jeszcze wcześniej – w 1976 roku – po zamieszkach w Radomiu, Ursusie i Płocku powstała pierwsza wolnościowa, opozycyjna organizacja w PRL – Komitet Obrony Robotników.
Decyzja Kaczyńskiego, by wyeliminować Tuska w putinowskim stylu, może mieć zaskakujący rezultat: zwiększy frekwencję na marszu protestacyjnym, na pełni Księżyca 04 czerwca, zjednoczy skłóconą opozycję, zmobilizuje obojętnych i znudzonych wyborców opozycji, wyeliminuje różnych pożytecznych medialnych idiotów i symetrystów krytykujących opozycję za brak programu i negatywną kampanię wyborczą.
A zatem sytuacja nie jest jeszcze przesądzona, choć trzeba uczciwie powiedzieć, że po wyborach czeka nas piekło. Jest wiele znaków zapowiadających jeśli nie porażkę Kaczyńskiego to – mimo pierwszego miejsca – co najmniej słaby wynik ale bez większości parlamentarnej. Kaczyński bowiem rozpęta potężny spór i konflikt, zablokuje możliwość objęcia władzy przez opozycję (tak naprawdę Tuska), a być może doprowadzi do zamieszek, co trwać może wiele tygodni, a nawet miesięcy. Do wariantu siłowego w stylu Łukaszenki lub ordynarnego fałszerstwa wyborczego raczej jednak nie dojdzie.
Gospodarka
Antytuskowa komisja „d.s. rosyjskich wpływów” ma również swoje ekonomiczne reperkusje. Awantura związana z przykręcaniem autorytarnej śruby na pewno nie przyspieszy decyzji o odblokowaniu unijnych środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy, nie zaprzestanie naliczania kar za naruszenia zasad praworządności. Jednak wkurzona Bruksela może zrobić coś znacznie groźniejszego – wstrzymać wszystkie (lub niektóre) unijne fundusze z podstawowego budżetu UE, a to są znacznie większe, niż KPO, pieniądze.
Słabnąca, walcząca z inflacją polska gospodarka bardzo potrzebuje unijnej mamony, brukselskich srebrników. Rynki mogą bowiem źle przyjąć decyzję UE o wstrzymaniu środków, czego na pewno rządzący przed wyborami by sobie nie życzyli.
Giełdy jednak dość umiarkowanie zareagowały na polityczną awanturę. Co więcej, od wiosny wskaźniki WIG i WIG20 wraz z notowaniami złotego idą w górę. Nie ma w tym oczywiście żadnej zasługi rządzących, lecz jest to ruch wielkich inwestorów w stronę rynków wschodzących.
Jednak jeśli – mimo fatalnych danych z gospodarki – giełda i złoty idą w górę, to znaczy, że antycypują już nadchodzące odbicie globalnej gospodarki. Giełda bowiem wyprzedza zdarzenia na rynku o 9-12 miesięcy, tak jakby „wróżyła”, że będzie dobrze (lub źle) zapowiadając niezbyt odległy koniec wojny w Ukrainie oraz polityczne zmiany nad Wisłą.
Patrząc się na wykres WIG20 być może widzimy w nim jakieś pozytywne globalne wieści, których póki co za wiele w polskich realiach nie można dostrzec.